Gdy już znajdziesz swoją drogę, nie lękaj się. Miej odwagę popełniać błędy. Rozczarowania, porażki, zwątpienie to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwą drogę.

wtorek, 9 kwietnia 2013

4.

729.

- Paweł.. - wstała, zastępując mu drogą, kiedy chciał wyjść z kuchni. - Wiesz, że dzisiaj wyjeżdża moja mama.. Paweł potrzebuję Cię. Zostań ze mną.. - mówiła powoli drżącym głosem.
- ... - na moment spojrzał w jej oczy, w których dostrzegł łzy. Od razu odwrócił głowę. - Zaraz wrócę. Wieczorem porozmawiamy. - Wyminął ją i po chwili usłyszała tylko zamykające się drzwi.
Usiadła z powrotem przy kuchennym stole. Teraz już nie potrafiła powstrzymać płaczu. Jej mama wyjeżdżała, miała jej bardzo długo nie zobaczyć, a między nią a Pawłem wszystko było inaczej. Nie chodziło już tylko o jej zazdrość. To Paweł był inny. Kiedyś podszedłby do niej, przytulił i powiedział, że kocha. Teraz po prostu wyszedł. Zostawił ją samą, kiedy doskonale widział jak bardzo cierpi.
- Maja, widziałaś może... - Bożena urwała, wchodząc do kuchni i widząc, że dziewczyna płacze. - Majaa.. - przytuliła ją do siebie, głaszcząc po głowie. - Wszystko będzie dobrze.. - powtarzała, starając się przekonać także samą siebie. - Tak będzie najlepiej... Proszę Cię, nie płacz.
- Mamo...
- Wiem.. i przepraszam Cię. Przepraszam, że znowu Cię zostawiam..
- Mamuś.. - wtuliła się mocniej w jej ramiona. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też córeczko..
- Chodźmy, pomogę Ci.. - spróbowała otrzeć łzy, jednak zaraz do oczu napłynęły nowe. To wszystko bolało ją zbyt bardzo, żeby mogła przestać płakać. Wyjazd matki, zachowanie Pawła...
Chciała wziąć się w garść, pokazać mamie, że mimo wszystko da sobie radę. Chojnacka i bez tego miała zbyt dużo zmartwień.
Przeszły do pokoju na piętrze. Zajęła się składaniem ubrań, bezskutecznie walcząc z płaczem. Co jakiś czas ocierała z policzków pojedyncze łzy.
- Paweł wyszedł? - matka, spojrzała na nią kątem oka, wchodząc do pokoju i wkładając kilka bluzek do walizki.
- Musiał coś załatwić... - skłamała i odwróciła się plecami do mamy jednocześnie zaciskając oczy i usta, by ponownie nie wybuchnąć płaczem.
- Chyba musimy się trochę pośpieszyć. Za pół godziny będę musiała wyjść.. - Chojnacka spojrzała na zegarek, jednocześnie wrzucając do walizki kilka ostatnich ubrań. - Pożegnajmy się tutaj... - podeszła do córki, kładąc jej dłonie na ramionach. - Kocham Cię.. - przytuliła ją do siebie - i przepraszam za wszystko.
- Ja też Cię kocham. - Wtuliła się z całej siły w jej ramiona.
- Wszystko się ułoży. Zobaczysz. - Odsunęła ją delikatnie od siebie, spoglądając w oczy.
***
Zamknęła drzwi za matką i oparła się o nie, przymykając powieki. Z oczu wydobywały jej się strumienie łez. Prawie od tygodnia wiedziała, że jej matka wyjedzie, że to jest jedyny sposób na rozwiązanie jej wszystkich kłopotów, ale teraz kiedy Chojnacka już wyszła, wszystko dotarło do niej w 100 procentach. Została sama. Nie miała przy sobie nawet Pawła, do którego mogłaby się przytulić. Powiedział, że zaraz wróci, a minęły już prawie dwie godziny, a jego ciągle nie było. Była pewna, że nadal jest w Milanówku.
***
Wyjeżdżając już z Milanówka, na drodze do Warszawy utknął w ogromnym korku. Do tej pory po upływie ponad półtorej godziny przesunął się zaledwie o kilka metrów.
***
Kiedy uspokoiła się nieco, jej wzrok padł na zdjęcie stojące w salonie na komodzie. Zdjęcie jej i Pawła. Jej mama zawsze bardzo je lubiła. Podeszła do szafki, biorąc ramkę w dłonie. Przez moment wpatrywała się w ich uśmiechnięte do siebie twarze. Tak niedawne czasy, a jej wydawało się jakby minęły wieki. W końcu starła z policzka łzę, odłożyła ramkę zdjęciem do dołu i zamawiając taksówkę, założyła płaszcz i wyszła z domu.
Po półgodzinie stanęła przed drzwiami mieszkania Pawła. Wyjęła z torebki klucze i weszła do środka. Starała się nie rozglądać, nie myśleć o tych wszystkich pięknych chwilach jakie tam przeżyła. Od razu przeszła do sypialni, gdzie z szafy wyjęła walizkę i zaczęła pakować do niej swoje rzeczy. Starała się robić to jak najbardziej automatycznie, jednak nie potrafiła opanować łez spływający po policzkach. Tutaj było jej całe aktualne życie, a teraz sama zdecydowała się to wszystko zostawić. Nie chciała już więcej cierpieć, przeciągając na siłę związek z Pawłem. Od dawna wszystko było inaczej, tak dawno nie mówił jej, że ją kocha. Rozmawiał z nią zupełnie obojętnie i zdawał się zupełnie nie dostrzegać tych wszystkich zmian. Wszystkiego dopełniło jego dzisiejsze zachowanie. Wyszedł, kiedy powiedziała mu wprost jak bardzo go potrzebuje. W tedy zrozumiała wszystko - już jej nie kochał.
***
Kiedy dotarł do Warszawy było już zupełnie ciemno, dochodziła 20. Samolot Bożeny odleciał ponad godzinę temu. Zaparkował pod domem Majki i zapukał do drzwi. Po chwili dziewczyna uchyliła je patrząc na niego bez słowa. Spojrzał w jej zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy. Wiedział, jak wiele ją ten dzień kosztował. Wiedział również, że sam przysporzył jej bólu, jednak nie potrafił wcześniej zachować się inaczej.
- Przepraszam, był straszny korek pod Warszawą. - Odezwał się w końcu. - Nie wpuścisz mnie? - zapytał po chwili, kiedy nawet się nie poruszyła.
- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że... - urwała kiedy głos jej się załamał - że nie chcę się więcej oszukiwać. Zabrałam swoje rzeczy z mieszkania. - Wyrzuciła z siebie jednym tchem, wciskając mu w dłoń klucze.
- Co? O czym Ty mówisz? - Spojrzał na przedmiot w ręce i po chwili przeniósł wzrok z powrotem na jej twarz. - Majka!
- To już nie ma sensu. - Odwróciła od niego twarz, walcząc ze łzami.
- Chcesz mi powiedzieć, że to koniec? Maja, nie możesz mnie zostawić! - Ciągle wpatrywał się w jej twarz, kompletnie zdezorientowany, a zarazem przerażony.
- Dlaczego? - spojrzała mu w oczy.
- ...
- No powiedz to! - nie potrafiła już hamować płaczu.
- ...
- No właśnie... - zatrzasnęła drzwi.
***
Siedział w samochodzie. Ciągle nie do końca dochodziło do niego to co wydarzyło się przed chwilą. Ciągle miał przed oczami twarz Majki, kiedy mówiła mu, że to koniec, wyraz jej oczu. Jednak miał wrażenie, jakby to wszystko działo się obok niego, jakby jego wcale nie dotyczyło. Nigdy nawet przez ułamek sekundy nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby stracić Maję. Przecież... kochali się. Był tego pewien, jednak nie powiedział jej tego. Wiedział, że właśnie tych dwóch słów od niego oczekuje, ale nie było go stać na ich wypowiedzenie. Wiedział również, że nie powinien dzisiaj rano wychodzić, zostawiać jej samej, ale jednak czy ta jedna rzecz mogła być powodem, by wszytko przekreślić?
***
Tej nocy prawie w ogóle nie zmrużyła oka. Nie potrafiła przestać płakać. Jednego dnia straciła dwie najważniejsze dla siebie osoby. Pawła wydawało jej się, że bezpowrotnie. Została zupełnie sama w wielkim domu. Nie miała nikogo.
***
Kolejnego dnia, zaraz z rana pojechał do Oazy. Chciał pogadać z Jankiem i wyjechać. Jakoś sobie to wszystko ułożyć, może zrozumieć.
W klubie nie było jeszcze nikogo. W biurze zajął się sortowaniem faktur. Już dawno miał to zrobić. Dochodziła 10 kiedy przyszła Sylwia. Zajrzała do biura, uśmiechając się do Zduńskiego.
- Hej.
- Cześć. - Nawet nie podniósł na nią wzroku znad dokumentów.
- Dzwoniłam do Majki, ale nie odbiera. Jak się trzyma? Pewnie jej ciężko po wyjeździe matki.. - usiadła naprzeciwko biurka.
- Na pewno...
- Paweł? Wszystko w porządku? - spojrzała na niego uważnie.
- Nie. - Wstał i zszedł na dół, nie zwracając na nią żadnej uwagi. Nie chciał rozmawiać o tym wszystkim co się stało. Nie miał ochoty słuchać kazań i dobrych rad od wszystkich.

Kiedy tylko Janek przyszedł do pracy, od razu poszedł za nim na górę.
- Możemy pogadać? - usiadł na miejscu zajmowanym wcześniej przez Sylwię. - Potrzebuję urlop.
- Jaki urlop? Teraz? Paweł co ci strzeliło do głowy?
- Po prostu muszę wyjechać. Chociaż kilka dni..
- Zduński, Zduński.. - pokręcił głową ze zrezygnowaniem. - Jedź i zejdź już mi z oczu. I pozdrów Majkę! - zawołał jeszcze za nim.
***
Zaraz po pracy Sylwia postanowiła wybrać się do Majki. Miała przeczucie, że coś jest nie tak. Paweł nie zachowywał się normalnie, coś musiało się stać. Była też przekonana, że wyjeżdżał sam.
Podeszła do drzwi domu Chojnackiej i zapukała energicznie. Przez dłuższy czas nie było żadnej reakcji.
- Majka, to ja! Wiem, że tam jesteś! - zawołała, pukając jeszcze raz.
***
Słysząc pukanie, podeszła do drzwi, jednak nie otworzyła. Bala się, że to może być Paweł. Nie chciała się z nim widzieć. Nie miała na to w ogóle siły. Ta sprawa była dla niej zamknięta. W ogóle już się z nią nie liczył.
Dopiero kiedy usłyszała głos Sylwii, drżącą dłonią przekręciła zamek i otworzyła drzwi.
- Maja.. - dziewczyna od razu przytuliła ją do siebie, przelotnie spoglądając na jej twarz.
- Dobrze, że jesteś.. - wyszeptała, połykając łzy i wtulając się w ramiona przyjaciółki.
- Chodźmy do środka. - Odsunęła ją od siebie i zamknęła za sobą drzwi. Zrobimy herbaty i opowiesz mi co się stało. Bo coś się stało prawda? - Spojrzała na nią uważnie. - Nie chodzi tylko o wyjazd Twojej mamy?
Maja usiadła przy kuchennym stole i utkwiła wzrok za oknem.
- Sylwia... - przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę - ja jestem sama. Nie mam już nikogo..
- Mała o czym ty mówisz? - Spojrzała na nią ciepło. - Masz przecież Pawła.. - Zaryzykowała. - I twoja mama na pewno wróci. Zobaczysz.
- Powiedziałam Pawłowi, że to koniec między nami... - wyrzuciła z siebie i rozpłakała się na dobre.
- Co? Majka... - Nic nie rozumiała z tego wszystkiego. - Co się stało?
- On mnie już nie kocha..
- Co takiego? Kocha cię jak nikogo! Maja... - przesiadła się na krzesło obok dziewczyny, przytulając ją do siebie. - Już, uspokój się.. Opowiedz mi wszystko spokojnie...
- ... - Odsunęła się, próbując otrzeć łzy. Przymknęła na moment oczy, usiłując się uspokoić. - Wiesz.. - wzięła głęboki oddech - wiesz jak było od dawna. Wszystko było inaczej. Paweł więcej czasu poświęcał jej niż mi. Zupełnie się ode mnie odsunął..
- Majka..
- Wiem. Ale wczoraj, kiedy tak bardzo go potrzebowałam, kiedy... - spuściła głowę, ścierając łzy z policzków - kiedy prosiłam go, żeby był ze mną... po prostu wyszedł. Pojechał do Milanówka. Kiedy przyjechał wieczorem i powiedziałam mu wszystko... chciał mnie przekonać, ale... ale nie powiedział, że mnie kocha. Ja już nawet nie pamiętam, kiedy tak po prostu mnie przytulił... - położyła głowę, na ramieniu Sylwii  zamykając oczy, z których wydobywały się łzy.
- ... - przytuliła ją do siebie, nic nie mówiąc. Nie miała pojecia co mogłaby jej powiedzieć, jak pocieszyć. To wszystko nie chciało jej się mieścić w głowie. Przecież tak bardzo z Pawłem się kochali. Wiedziała, że ostatnio dużo czasu spędzał z Magdą, pomagał jej, że Majka była zazdrosna, ale nigdy nie uwierzyłaby, że Paweł przestał ją kochać.
***
Usiadła na kanapie obok Majki, stawiając na stoliku kubek z herbatą.
- Lepiej? - Spojrzała na nią uważnie, uśmiechając się.
- Mhm... Dobrze, że przyszłaś. Dziękuję.
- Co chcesz robić dalej? - zapytała powoli.
- Nie wiem. Nic nie wiem. - Odpowiedziała, podciągając kolana pod brodę. - Nie mam nawet siły, żeby o tym wszystkim myśleć. Mecenas dzwonił dzisiaj rano, że mama dotarła na miejsce, że ma mieszkanie... Mi jej już tak strasznie brakuje.. i w ogóle nie mogę się z nią skontaktować..
- To wszystko minie. Wszystko z czasem się ułoży i twoja mama wróci do domu. Zobaczysz. A...
- A Paweł to rozdział zamknięty w moim życiu. - uprzedziła pytanie przyjaciółki.
- Maja.. powinniście się spotkać i spokojnie porozmawiać. Wyjaśnić sobie wszystko..
- Po co? Ja już nie mam siły do tego wracać. Znasz go i też dobrze wiesz, że nikogo nie pokocha tak jak ją.
- Znam go i wiem, że jeszcze nikogo nie kochał tak jak Ciebie głuptasie. To wszystko co mówisz, jest dla mnie niewyobrażalne. Maja obiecaj, mi że to wszystko sobie jeszcze przemyślisz.. Że zgodzisz się na spotkanie..
***
Przez kilka kolejnych dni Sylwia często odwiedzała przyjaciółkę, która ciągle była w fatalnej formie. Każda myśl o Pawle, o wyjeździe mamy, powodowała łzy pojawiające się w jej oczach. Ciągle nie potrafiła pogodzić się z tym wszystkim.
***
Nie zauważył nawet kiedy minęło kilka ostatnich dni. Właśnie wracał do domu z gór. Przez cały pobyt tam dużo myślał o Majce, o nich, jak to się wszystko potoczyło. Wiedział, że nie był bez winy. Oboje nie byli. Podjął decyzję, że musi spróbować spotkać się z Majką, porozmawiać. Wyraźnie widział też teraz jak przecież bardzo ją kocha. Bał się tylko, czy nie jest za późno. Czy nie skrzywdził jej za bardzo ....

Kiedy dotarł do Warszawy, było po 16. Nie chciał dzwonić do Majki, bo pewnie i tak by nie odebrała. Postanowił do niej pojechać. Po kilkunastu minutach zaparkował pod jej domem. Wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi.
Maja przekonana, że to Sylwia natychmiast zbiegła na dół i otworzyła.
- Co.. Co Ty tu robisz? - spojrzała na niego zaskoczona. -Po co tu przyszedłeś?
- Majka, musimy porozmawiać. Trosze..
- Nie chcę tego słuchać. - Chciała zamknąć drzwi, ale je przytrzymał.
- Maja. Tylko jedna rozmowa..
- Nie! Nie przychodź tutaj więcej! - W końcu zamknęła drzwi i opierając się o nie czołem, rozpłakała się.
***
Tego się obawiał. Że nie będzie chciała z nim w ogóle rozmawiać. Od razu zwrócił uwagę, że nie wyglądała najlepiej. Musiała to wszystko bardzo przeżywać. Z resztą doskonale ją znał, była tak bardzo wrażliwa.
Rozejrzał sie dookoła bezradnie. Nie wiedział co dalej. Jak ma ją przekonać... W końcu oglądając się ostatni raz na drzwi, odszedł w stronę samochodu. Wsiadł do środka i odjechał w stronę 'Oazy'.

- Cześć. - Wszedł do środka i mijając Sylwię, odwiesił kurtkę na zapleczu.
- Paweł, gdzie Ty byłeś? - poszła za nim. - Dzwoniłam do Ciebie.
- W górach. Nie było zasięgu. - Odpowiedział i stanął za barem, sprawdzając wszystko.
- Paweł! Możesz przez chwilę na mnie spojrzeć i mnie posłuchać?! - nie wytrzymała w końcu. Zachowywał się prawie identycznie jak Maja.
- O co ci chodzi?
- A jak myślisz? Majka powtarza mi ciągle to samo. Może Ty mi powiesz, co się z Wami stało? Co Ty najlepszego zrobiłeś?
- O to chodzi, że nie wiem.. - wzruszył bezradnie ramionami, odwracając wzrok.
- Paweł do cholery bądź mądrzejszy i weź się w garść! Przecież się kochacie! Majka jest moją przyjaciółkę i nie mogę patrzeć jak się z tym wszystkim męczy. Potrzebuje cię..
- Nie chce mnie widzieć..
- Paweł... - spojrzała na niego bezradnie. - Nie odpuszczaj!

Wiedział, że Sylwia ma rację. Zależało mu, więc powinien walczyć o Majkę. Pokazać jej, że dalej kocha ją tak jak kiedyś.
Kolejnego dnia, znowu pojechał pod jej dom. Tym razem nie otworzyła. Wyjął komórkę i wybrał jej numer. Też nie odebrała.
- Majka! - zawołał, pukając jeszcze raz.
W końcu napisał do niej sms'a - "Wiem, że jesteś w środku i nie odejdę stąd dopóki ze mną nie porozmawiasz. Paweł."

Po prawie 15 minutach, usłyszał kroki po drugiej stronie i drzwi się uchyliły.
- Nie możesz dać mi spokoju? - Spojrzała na niego przelotnie. Od razu w jej oczach zauważył malujący się żal.
- Maja, wysłuchaj mnie! Kilka minut...
Sięgnęła po płaszcz i wyszła na zewnątrz.
- Masz 5 minut. - Spojrzała na niego starając się zachować obojętność.
- Ostatnio przemyślałem sobie to wszystko.. - zaczął, próbują złapać jej spojrzenie. - Wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek. Nie powinien był wychodzić, zostawiać Cię samej. Przepraszam Cię.
- To wszystko? - zapytała odwracając od niego głowę.
- Majka, kocham Cię! - podszedł do niej bliżej.
- To dlaczego nie powiedziałeś mi tego w tedy?! - spojrzała na niego oczami pełnymi łez. - Dlaczego odsunąłeś się ode mnie i zostawiłeś mnie samą, kiedy tak strasznie Cię potrzebowałam? Dlaczego wolałeś pojechać do niej... - rozpłakała się.
- ... - Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Wszystko co mu zarzucała było prawdą, popełnił tyle błędów.. - Maja.. ja wiem.. pogubiliśmy się w tym wszystkim, mnóstwo razy zawiniłem, ale... jednego jestem teraz pewien. Naprawdę Cię kocham i zrobię wszystko, żeby Cię odzyskać. - Chciał dotknąć jej ramienia, ale od razu się odsunęła. - Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie...
- A ja z Tobą.. - wyszeptała.
- ... - przymknął oczy, odwracając twarz.
- Paweł ja nie jestem głupia. - Wyszeptała przez łzy. - Daruj sobie to wszystko. Nie kochasz mnie już.
- ... - Spojrzał na nią gwałtownie. Tak cholernie zabolało. Nigdy nie pomyślał, że powie mu coś takiego... - Maja..
- Nie przychodź tutaj więcej. - Zniknęła za drzwiami.
Stał ciagle w tym samym miejsc. Nigdy nie przypuszczał, że może od niej usłyszeć coś takiego. Że to wszystko co się działo mogła tak odbierać, że mogła myśleć, że przestał cokolwiek do niej czuć, że wolał spędzać czas z Magdą.. Zawsze obiecywał sobie, że nigdy jej nie skrzywdzi, a teraz.. tak strasznie cierpiała.

Usiadła na kanapie nawet nie zdejmując płaszcza i wtulając się w poduszkę zaniosła się płaczem. W życiu nie myślała, że dojdzie mnie nimi do takiej rozmowy, że powie mu takie słowa. Nigdy wcześniej nie myślała też, że to może tak bardzo boleć.
***
Po jakimś czasie odszedł, bo co mógł zrobić? Nie wrócił jednak do domu. Trafił do parku. Usiadł na ławce, przymykając oczy. Ciągle słyszał jej zapłakany głos "Dlaczego wolałeś pojechać do niej... Nie kochasz mnie już.". W jego oczach wbrew jego woli pojawiły się łzy. Tak strasznie ją kochał, ale jednak swoim zachowaniem pozwolił, że w to zwątpiła, że uwierzyła, że inna jest od niej ważniejsza.
***
Obudził się bardzo wcześnie. W ogóle nie potrafił spać. Ciągle myślał o Majce, co jeszcze może zrobić. Im bardziej rozumiał to co się stało, tym bardziej czuł się bezradny. Po upływie prawie godziny wstał w końcu. Przeszedł do kuchni i zaparzył sobie kawę. Kiedy usiadł przy stole, jego wzrok padł na kalendarz.
- Jedenasty.. - wyszeptał do siebie. Coś mu to mówiło, jednak nie potrafił sobie przypomnieć co wydarzyło się tego dnia. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to rocznica śmierci ojca Majki. Była teraz zupełnie sama i to w dodatku w taki dzień. Wiedział, że nie może na to pozwolić.
Dopił kawę i wyszedł z mieszkania.

Podjechał pod cmentarz. Wiedział, że ją tam zastanie. Wysiadł z samochodu i skierował się w jedną z alejek. Tak jak się spodziewał stała nad grobem swojego ojca. Powoli podszedł i zatrzymał się za nią.
- Maja... - odezwał się w końcu.
Odwróciła się gwałtownie. Na jej twarzy dostrzegł pojedyncze łzy.
- Mówiłam, że nie chcę Cię widzieć. Po co przyszedłeś? I to tutaj.. dzisiaj...
- Bo nie powinnaś być sama i.. kocham Cię. Możesz mi nie wierzyć, ale tak jest i nie odejdę stąd.
Odwróciła się od niego, przenosząc znowu swoje spojrzenie na nagrobek. Nie miała nawet się z nim kłócić.
Stał wpatrując się w nią. Cała drżała. Płakała. Zrobił jeszcze jeden krok do przodu i niepewnie położył dłoń na jej plecach. Objął ją ramieniem. Poddała się jego dotykowi, przywierając do jego torsu. Zaraz jednak odsunęła się gwałtownie i odeszła szybkim krokiem. Poszedł za nią.
Zatrzymała się za bramą.
- Dlaczego nie dasz mi raz na zawsze spokoju? Nie chcę się już oszukiwać. Nie mam na to siły! Zrozum to i zostaw mnie!
- Majka, nie! Kocham Cię! Zraniłem Cię wiele razy, pozwoliłem, żebyś zwątpiła we mnie, teraz dopiero dostrzegam swoje wszystkie błędy i wiem, że nigdy więcej już ich nie mogę popełnić. Maja, Ty jesteś dla mnie wszystkim, ja nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.. Błagam Cię, uwierz mi ten ostatni raz. Uwierz, że Cię kocham i że nie ma nikogo ważniejszego od Ciebie. Magda jest tylko moją przyjaciółką, przepraszam, że pozwoliłem, żebyś myślała inaczej.. Przepraszam za wszystko.
- Paweł.. - pokręciła głową. Chciała coś jeszcze dodać ale jej nie pozwolił.
- Maja, nikogo nie kochałem tak jak Ciebie! Spójrz - chwycił jej dłoń - pamiętasz co Ci powiedziałem dając ten pierścionek? Że jestem wyłącznie Twój, że od tej pory w moim życiu jesteś tylko Ty. I nic się w tej kwestii nie zmieniło. Kocham Cię i chcę spędzić swoje życie tylko z Tobą. Proszę uwierz mi. Powiedz coś.. - Spojrzał w jej oczy pełne łez.
- ....
- Już nigdy nie pozwolę, żebyś płakała przeze mnie. - Wyciągnął dłoń. Nie cofnęła się. Delikatnie dotknął jej policzka, ścierając łzy. - Jeśli tylko mi wybaczysz, jeśli... będę najszczęśliwszym człowiek na świecie.
Nagle z całej siły, jak tylko mogła najmocniej wtuliła się w jego ramiona, wybuchając płaczem.
- Maja... - przytulił ją, muskając ustami głowę. W jego oczach też pojawiły się łzy.
***
Siedziała na kanapie, zastanawiając się nad tym wszystkim. Co stało się kilka dni temu, co dzisia usłyszała od Pawła i co wczoraj mu powiedziała...
Wszedł do salonu, stawiając przed nią kubek z herbatą i usiadł obok. Wiedział, że jeszcze nie jest po sprawie, ale cieszył się, że dopuściła go do siebie, że nie skreślała go kategorycznie. Czuł, że ma szansę, żeby wszystko naprawić.
Po chwili wstała, podchodząc do okna. Przez chwilę stała patrząc w dal.
- Przepraszam.. - wyszeptała, nie oglądając się nawet na niego.
- Za co? - odwrócił się w jej stronę.
- Za to, że.. - wzięła głęboki oddech, przerywając na moment - że powiedziałam, że mnie nie kochasz. Może zbyt łatwo Cię osądziłam..
- Maja.. - podszedł do niej i oparł się plecami o parapet. - Nie przepraszaj. Owszem, zabolało mnie to, ale chyba właśnie dzięki temu to wszystko do końca zrozumiałem, spróbowałem spojrzeć na to wszystko z Twojej perspektywy. Chciałem zrozumieć dlaczego właśnie tak powiedziałaś.. Masz rację, nie byłem w porządku, myślałem, że dla Ciebie to wszystko musi wyglądać tak jak dla mnie, że nie powinnaś mieć do mnie żadnych pretensji. Dlatego nie rozumiałem, dlaczego miałaś mi za złe to, że pomagam Magdzie. Powinienem, z Tobą rozmawiać, a przede wszystkim Cię słuchać. Przepraszam. - Spojrzał na nią kątem oka.
- A ja.. ja naprawdę się starałam, próbowałam Cię zrozumieć, zaakceptować, że Magda jest Twoją przyjaciółką, tylko ciężko było mi myśleć o tym wszystkim  wiedząc co Was kiedyś łączyło. I nie chodzi tutaj o to, że Ci nie ufam.. - spojrzała mu w oczy - bo ufam. Tylko.. - odwróciła wzrok, próbując znaleźć odpowiednie słowo - tylko to było silniejsze ode mnie. Wiem, że trudno było ze mną wytrzymać. Przepraszam. - ponownie podniosła na niego swoje załzawione spojrzenie, ledwie panując nad drżeniem głosu.
- Teraz już to wiem. - Uśmiechnął się do niej delikatnie. Tak bardzo lubiła kiedy się uśmiechał.. w tedy w jego oczach pojawiały się takie wesołe iskierki.
- ... - Przymknęła powieki spod, których wydostały łzy. Podeszła do fotela i usiadła. - Wiesz kiedy najbardziej zwątpiłam? - Podniosła na niego swoje spojrzenie  - Co było najgorsze? Kiedy wyszedłeś.. kiedy.. - przerwała kiedy głos jej się załamał - kiedy zostawiłeś mnie z tym wszystkim i pojechałeś do Milanówka.
- ... - podszedł do niej i kucnął obok fotela. - Wiem. Wiem Maja. To był mój najgorszy błąd. Nie potrafiłem w tedy z Tobą rozmawiać.. Przepraszam Cię za to wszystko.. Teraz wszystkiego jestem pewien. Jestem pewien, że kocham tylko Ciebie i nie chcę Cię stracić.
- ... - przez dłuższą chwilę milczała, walcząc ze łzami, które nieustannie zbierały się w jej oczach i spływały po policzkach. - Paweł.. to wszystko co teraz mówisz, to jest naprawdę dla mnie bardzo ważne - spojrzała na niego, załzawionymi oczami - bo szczerość jest najważniejsza  ale wiesz co dla mnie znaczy o wiele więcej? To że jesteś, że.. - przerwała nie mogąc mówić dalej - chociaż dla mnie wszystko było skończone, Ty nie odpuściłeś i co najważniejsze... chciałeś mnie zrozumieć...
- Majka.. - wyciągnął do niej rękę.
- Poczekaj.. To wszystko gdzieś ciągle we mnie jest i boli, ale.. powiedziałam, że nie chcę się więcej oszukiwać i... teraz też nie mogę tego robić. - Spojrzała w jego oczy. - Kocham Cię, tak strasznie Cię kocham.. - wyszeptała wtulając się w jego ramiona.
- Ja Ciebie też. - Przytulił ją z całej siły. - Ale nie płacz już Kochanie, proszę.. - odsunął ją delikatnie i ujmując jej twarz w dłonie, starł jej łzy. - Obiecuję Ci, że już nigdy Cię nie zostawię, że...
- Nie obiecuj.. - przerwała mu szeptem - po prostu już tego nigdy nie rób. - Objęła jego szyję i ponownie wtuliła się w niego.

Oboje mieli poczucie jakby wrócili do domu z bardzo długiej podróży. Tak bardzo brakowało im swojej obecności, ciepła.. Bali się, że w życiu może ich spotkać jeszcze nie jedno, ale teraz było najważniejsze, że byli, że większość nieporozumień została wyjaśniona i doszli do wspólnego wniosku - kochali się.







wtorek, 21 sierpnia 2012

3.

 Tym razem 'Hotel 52' i koniec sezonu V.


Kochaj mnie mimo wszystko



- Cholera jasna! Nie odbiera.. - rozłączył się, spoglądając kątem oka na siedzącą obok Justynę
- Może po prostu nie zabrała ze sobą telefonu... Zadzwoń do jakiego znajomego.. I patrz na drogę.
Wybrał numer Kuby i Roberta ale żaden z nich nie odebrał. W końcu nie mając innego wyjścia zadzwonił do Marcina.
- Słucham. - Po dłuższej chwili usłyszał po drugiej stronie nieprzyjemny ton Zabielskiego.
- Gdzie jest Natalia?!
- A Ciebie to jeszcze w ogóle interesuje? - Zapytał z ironią.
- Marcin! Daruj sobie swoje cenne uwagi!
- Czekamy w szpitalu na informacje o Iwonie..
- Ale Natalii nic nie jest? W którym szpitalu?
- Nic. Na Banacha..
- Nic jej nie jest. - Artur spojrzał na dziewczynę. - Wysadzę Cię w centrum.
- To dobrze. - Odpowiedziała nawet nie patrząc na Górskiego.

***

- Natalia! - podbiegł do dziewczyny stojącej pod ścianą, od razu ją przytulając. - Bałem się o Ciebie.
- Bałeś? - zapytała, wtulajac się w jego ramiona.
W tym samym momencie z gabinetu obok wyszedł Andrzej. Lipska i Igor natychmiast podeszli do mężczyzny.
- No i?!
- Wymieszała jakieś leki na uspokojenie, teraz jeszcze lekkie zatrucie czadem... ale wszystko powinno być w porządku. - Starał się wszystkich jakoś uspokoić, ale sam ciągle był strasznie zdenerwowany. - Możesz teraz wejść. - Skinął w stronę sali, patrząc na syna.
- Andrzej, przepraszam. - Natalia spojrzała na Wysockiego. W jej oczach delikatnie iskrzyły się łzy. - Byłam pewna, że pojechała do domu, że...
- Przestań. To był wypadek. Pojedź do domu, zadzwonię do Ciebie.
- ... - przytaknęła tylko, spoglądając kątem oka na Artura.
- Idziemy? - Górski dotknął jej ramienia.
- Natalia. - W tym samym momencie również Marcin zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Yy.. dziękuję.. - Wyraźnie zakłopotana przeniosła swoje spojrzenie na Zabielskiego, jednocześnie sięgając po swój płaszcz i torebkę.
Artur chciał ją objąć ramieniem, ale natychmiast przyśpieszyła kroku, odsuwając się od niego.

- To teraz opowiedz mi wszystko co się stało.. - Spojrzał na nią, kiedy znaleźli się w samochodzie. - Nawet nie wiesz jak się bałem, kiedy usłyszałem, że to na pierwszym piętrze.
- Nie mam pojęcia... - spuściła głowę. - Jutro ma przyjść ubezpieczyciel... Boże, całe szczęście, że nikomu nic się nie stało, tylko.. Iwona.. - Ukryła twarz w dłoniach.
- Natalia.. - położył dłoń na jej plecach.. - Wszystko będzie dobrze..
- Jedźmy już... - odwróciła twarz w stronę okna.

***

Doskonale widział, że Natalia ciągle myśli o ich porannej kłótni. Z resztą jemu też nie dawało to spokoju. Powiedział zdecydowanie za dużo, ale nie potrafił zrozumieć o co tak naprawdę Lipska ma pretensje. Przecież ciężko pracował, walczył by samodzielnie wypracować sobie pozycję w hotelarstwie. Starał się też wspierać ją jak tylko mógł w rozwoju pasji, ale jednak coś było nie tak.

Kiedy dotarli w końcu do mieszkania Tuśka usiadła na kanapie, podwijając nogi i okrywając się kocem. Po chwili Górski postawił przed nią kubek gorącej herbaty.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się blado.
- Jak się czujesz? - Usiadł obok niej.
- A jak się mogę czuć? - Wzruszyła ramionami.
- Natalia... dzisiaj rano.. przecież Ty wiesz, że mi na Tobie zależy. Próbuję Cię wspierać, wiem jakie malowanie jest dla Ciebie ważne.. Paryż to dla Ciebie szansa..
- Ale nie o to chodzi.. Artur, Ciebie nie ma.. - podniosła na niego oczy w których iskrzyły się łzy.
- Jestem.. - przytulił ją do siebie, całując ją w głowę, a po chwili muskając jej szyję.
- Zostaw... - wstała, wychodząc do drugiego pokoju.
Tak bardzo potrzebowała go w tej chwili, żeby po prostu po tym wszystkim był z nią, przytulił i po prostu powiedział, że kocha, ale doskonale widziała, że chociaż jest obok, to nie dokońca z nią. Od jakiegoś czasu, stopniowo odsuwali się od siebie. Ile razy chciała zwrócić mu uwagę, że coś jest nie tak, zawsze zaczynali się kłócić. Artur nie dostrzegał żadnego problemu.
Usiadła na łóżku podciągając kolana pod bronę. Z zamyślenia wyrwał ją po kilku minutach dźwięk sms'a. Sięgnęła po komórkę leżącą obok i po krótkiej chwili rzuciła ją spowrotem. Gdyby wcześnie dostała taką samą wiadomość "Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Marcin" zadzwoniłaby od razu, bez zastanowienia, ale teraz, po tym co usłyszała od niego kilka sekund przed alarmem w hotelu, wszystko się zmieniło. Zawsze był dla niej przyjacielem, który doskonale ją rozumiał. Mogła z nim zarówno pójść na imprezę, jak i usiąść i ponarzekać. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że ich relacja mogłaby się w jakikolwiek sposób zmienić i nie chciała tego. W przeszłości nie zawsze była pewna swoich uczuć, często plątała się w tym co czuła, w relacjach z mężczyznami, ale teraz wiedziała. Kochała Artura, który właśnie z każdym dniem był coraz dalej.

***

Kiedy obudziła się rano, Artura już nie było w sypialni. Przeszła do kuchni, gdzie zastała chłopaka siedzącego przy stole nad laptopem.
- Już pracujesz? - zapytała obojętnie, nalewając sobie do kubka herbaty.
- Prus dzwonił wieczorem z kilkoma ważnymi sprawami..
- Mhm.. - przytaknęła tylko.
- Specjalnie wstałem wcześniej, zaraz kończę i pojadę z Tobą do hotelu. O której masz to spotkanie?
- O 10... Ale pewnie macie dużo spraw do załatwienia.. - wzruszyła ramionami.
- Pojadę. - Zamknął laptopa i przelotnie muskając jej policzek, poszedł się przebrać.

***

Pod hotel podjechali o 9:30. Cały budynek był pusty – wszyscy goście zostali przeniesieni do zaprzyjaźnionych hoteli, a pracownicy mieli wolne. Weszli razem na pierwsze piętro, gdzie dzień wcześniej wybuchnął pożar.
- ... - rozejrzała się dookoła. Wszystko było lekko czarne. - Trzeba wziaść uniwersalną..
- Przyniosę.. - położył jej dłoń na ramieniu.
- Mhm.. - przytaknęła.

Artur wrócił po kilku minutach prowadząc ze sobą wysokiego mężczyznę.
- Dzień dobry, Karol Kasprowski. - Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
- Natalia Lipska. - Uścisnęła jego dłoń.
- Przepraszam... - Artur odszedł kawałek odbierając komórkę która rozdzwoniła się chwilę wcześniej. - Natalia.. - podszedł po chwili do Lipskiej. - Zaraz wrócę, Justyna przywiezie jakieś dokumenty do podpisania.
- Jasne. - Przytaknęła, nawet na niego nie patrząc.
- Czyli nie wie pani co było przyczyną? - Ubezpieczyciel spojrzał na nią kątem oka.

***

Kiedy po trzech godzinach zeszła razem z mężczyzną do lobby Artur siedział z Justyną na kanapie i rozmawiali nad jakimiś dokumentami.
- Dziękuję. - Podała rękę Kasprowskiemu.
- Przygotuję wszystkie dokumenty i zadzwonię do pani. Powodzenia. - Uśmiechnął się i wyszedł z hotelu.
Przymknęła na moment powieki ciężko wzdychając. Po chwili podeszła do Artura.
- Dzień dobry. - Spojrzała zimno na Justynę.
- Cześć.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale mam jeszcze coś do załatwienia, a tutaj trzeba wszystko pozamykać...
- Trochę się zasiedzieliśmy – Artur zaczął zbierać kartki do teczki. - Gdzie jedziemy? - spojrzał kątem oka na Natalię.
- Wczoraj zostawiłam tutaj samochód. Dam sobie radę. - Stwierdziła, kierując się do windy.

Kiedy zeszła z powrotem na dół Górski i Justyna stali na zewnątrz.
- Na pewno dasz sobie radę?
- Pojadę do Iwony. Na pewno macie coś do załatwienia.. - spojrzała na nich przelotnie i odeszła w stronę parkingu.
***

Iwona chociaż była słaba, zapewniła Lipską, że czuje się całkiem dobrze i kazała jej zapomnieć o jakimkolwiek obwinianiu się. Natalia opowiedziała o stanie hotelu i o dzisiejszym spotkaniu. Szwed podała jej numer ekipy, która kilka lat wcześniej remontowała hotel. Zaraz po załatwieniu wszystkich spraw z ubezpieczeniem, chciały zacząć remont, żeby jak najszybciej znowu otworzyć hotel. Jednocześnie zdawały też sobie sprawę, że znowu mogą je czekać problemy, z którymi ledwo poradziły sobie po strzelaninie.

Natalia wróciła do domu dwie godziny później.
- Artur? - zawołała, zamykając za sobą drzwi.
Nie doczekała się jednak żadnej odpowiedzi. Mieszkanie było puste. Westchnęła kładąc płaszcz na krześle. Była pewna, że jest z Justyną i załatwiają sprawy, które są ważniejsze od wszystkiego innego i nie mogą poczekać do jutra.
Zrobiła sobie gorącej herbaty i sięgnęła po komórkę. Wybrała numer firmy remontowej. Mężczyzna z którym rozmawiała doskonale pamiętał hotel. Umówiła się z nim na spotkanie kolejnego dnia. Chciał obejrzeć zniszczenia, zrobić kosztorys i określić czas jaki będzie im potrzebny.

***

Artur wrócił dopiero godzinę później.
- Cześć. - Uśmiechnął się do dziewczyny siedzącej na kanapie. - Musieliśmy jeszcze dokończyć projekty umów dla pracowników. Prus chciał jeszcze dzisiaj dostać wszystkie dokumenty. - Usiadł na przeciwko niej. - A jak Iwona?
- Mówi, że dobrze.
- Natalia, stało się coś? - Spojrzał na nią uważniej.
- No wiesz...
- Przepraszam – nie pozwolił jej dokończyć, sięgając po komórkę, która właśnie zaczęła dzwonić. - Słucham..
Właśnie o tym chciała mu powiedzieć, że w ogóle jej nie zauważa, w ogóle się nią nie interesuje. Wstała z kanapy wychodząc do łazienki. Kiedy z niej wyszła siedział przy laptopie.
Położyła się do łóżka, a on nie zwrócił na nią żadnej uwagi.
Dopiero po dłuższej chwili położył się obok niej.
- Musiałem wysłać jeszcze coś Prusowi. - Wtulił się w jej plecy. - To co się stało?
- Nic.
- A tak naprawdę?
- Naprawdę.. - Usiadła, spoglądając na niego. - Wczoraj się z Tobą pokłóciłam, potem w hotelu był pożar, Iwona jest w szpitalu, bo byłam pewna, że wyszła.. Mało?
- Natalia.. - objął ją ramieniem. - Chodź, wszystko będzie dobrze.. - zamknął ją w swoich ramionach, muskając czule jej policzek.
- Artur, Ty naprawdę.. - Odsunęła się od niego, odwracając się do niego przodem. - Naprawdę nie widzisz co się dzieje?! Z nami co się dzieje? Odsunąłeś się ode mnie! Liczy się dla Ciebie tylko praca!
- Natalia, mówiłem Ci, że to jest właśnie coś w czym się spełniam! Naprawdę tak trudno jest Ci to zrozumieć?
- A ja?! - Nie czekając na odpowiedź, zerwała się z łóżka i wybiegła z pokoju.
***

O 8 rano Górskiego obudził uparcie dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu migał napis 'Justyna dzwoni'.
- Słucham.. - odezwał się rozespanym głosem, jednocześnie wstając z łóżka i wychodząc z sypialni.
- Cześć. Kiedy będziesz? Mieliśmy dzisiaj..
- Zaczekaj.. - przerwał jej rozglądając się po mieszkaniu. Nigdzie nie było już Lipskiej. - Wiesz co, mnie dzisiaj chyba nie będzie. Dasz sobie radę sama. Wyślij mi po południu maila.
- Ale... - Chciała zaprotestować.
- Poradzisz sobie. Muszę kończyć, cześć. - Rozłączył się, wychodząc do łazienki.

***

- Ten pokój trzeba zrobić zupełnie od początku... - Szef firmy remontowej rozejrzał się po pomieszczeniu. - Wygląda, jakby tutaj się zaczęło... Nie wie pani jak to się stało?
- Nie..
- Natalia.. możesz na moment? - W drzwiach pokoju niespodziewanie pojawił się Marcin.
- Teraz?
- Niech pani idzie. Rozejrzą się. - Mężczyzna uśmiechnął się do niej.
- Ale moment, jestem zajęta. - W końcu zgodziła się niechętnie, wychodząc z Zabielskim na korytarz. - Co tu robisz?
- Przyjechałem zobaczyć, jak sobie radzisz.
- Jak widzisz jakoś sobie radzę.
- Natalia, Ty uciekasz przede mną, czy przed sobą?

Artur przyjechał do hotelu, spodziewając się, że tam właśnie zastanie Natalię. Nie miał pojęcia jak z nią ma porozmawiać, ale wiedział, że musi to zrobić. Właśnie dotarł na pierwsze piętro, kiedy usłyszał z za rogu zadawane przez Marcina pytanie. Sam nie wiedział dlaczego, ale zatrzymał się i po prostu słuchał.

- Marcin... - nie wiedziała co ma mu powiedzieć i przede wszystkim jak.
- Ja naprawdę..
- Zaczekaj.. - wzięła głęboki oddech. - Marcin, wiesz, że Cię lubię. Jesteś moim przyjacielem, byłeś nim i mam nadzieję, że będziesz. Ale przyjacielem. Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej.
- I nie widzisz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko? Znam Cię i rozumiem jak nikt inny..
- Marcin..
- Naprawdę Cię kocham! Nie to co ten Twój Artur. Gdzie on teraz jest, co? Był dopóki Cię potrzebował. Załatwił sobie ciepłą posadkę i co? Odstawił Cię na boczny tor, już się mu do niczego nie przydasz.. Kiedy ostatnio powiedział Ci, że Cię kocha? Kiedy?
- Przestań! - Przerwała mu ze łzami w oczach. Jego słowa tak cholernie zabolały. - Jesteś niesprawiedliwy, niczego o nim nie wiesz!
- Spójrz prawdzie w oczy! Wykorzystał Cię i tyle!
- Nie mów tak nigdy! Słyszysz? Kocham go i to się nie zmieni. - Spojrzała mu prosto w oczy. Już chciała odejść, kiedy zatrzymał ją, łapiąc za rękę.
- Naprawdę wierzysz w to co mówisz?! Natalia.. - ujął jej twarz w dłonie – kocham Cię. - Zdecydowanie zatopił się w jej wargach.
- Zostaw mnie! - Wyrwała się, odpychając chłopaka od siebie. Chciał ją jeszcze zatrzymać, złapać za rękę, ale w tedy uderzyła go otwartą dłonią w policzek i odbiegła.
Prawie nic nie widząc przez łzy, zaraz za rogiem wpadła na Artura. Chciała gdzieś uciec, nie rozmawiać z nim teraz, ale Górski zamknął ją w swoich ramionach, obejmując mocno. Wtuliła się w niego, rozpłakując się.
Chłopak doskonale słyszał każde słowo. Broniła go przed Marcinem, chociaż sama zarzucała mu prawie to samo. W nocy, kiedy ona zasnęła na kanapie, myślał dużo o tym wszystkim i może rzeczywiście Natalia i Marcin mieli rację? Może zaczął jej nie zauważać?
- Kocham Cię. - Wyszeptał, przytulając ją jeszcze mocniej.
- Ekhm... - Za nimi stanął mężczyzna, który miał zrobić remont całego piętra. - Nie chcę przeszkadzać, ale muszę jeszcze z panią porozmawiać.
- Oczywiście.. - odezwała się cicho, ocierając w pośpiechu łzy. - Przepraszam. - Nie patrząc nawet na Górskiego odeszła za mężczyzną.

***

Dopiero po kilku minutach ruszył się z miejsca, wychodząc przed hotel. Przysiadł na murku. Ciągle słyszał kłótnię Natalii z Marcinem. Powoli zdawał sobie sprawę jak bardzo przesadzał kiedy się kłócili ostatnio. Przecież on też widział, że coś się zmienia, że przestają się dogadywać. Nawet wspominał o tym Justynie. Ale on patrzył na to z zupełnie innej strony. Dostrzegał jedynie, że Natalia nie rozumie jego argumentów, a jednocześnie nawet nie próbował zrozumieć jej.
Po jakimś czasie z budynku wyszedł Zabielski. Zatrzymał się zauważając Artura. Po chwili zrobił kilka kroków w jego stronę.
- Jakim Ty jesteś idiotą... - pokręcił delikatnie głową patrząc na niego. - Nawet nie wiesz jak ją krzywdzisz. - Podszedł jeszcze bliżej.
- Czego chcesz?! - Złapał go za kołnierz. - Odpieprz się!
- Bo co? Bo boli? Nie wiem jakim trzeba być sukinsynem...
- ... - Artur nie wytrzymał i uderzył go w twarz.
- Ej!! - W tym samym momencie przed hotel wybiegła Lipska. - Co Wy robicie! Artuur! Uspokójcie się! - Stanęła między nimi. - Artur! - Spojrzała na chłopaka, kładąc dłoń na jego torsie.
- ... - Marcin patrzył na nich, przykładając dłoń do krwawiącego nosa. - Wyślę Ci podanie mailem. - Przez moment patrzył Natalii w oczy i odszedł.
- Co Ty wyprawiasz, co?! - Dziewczyna przeniosła swoje spojrzenie na Górskiego.
- Ten Pajac... - nie dokończył, uświadamiając sobie, że znowu powiedziałby pewnie za dużo. - Masz rację, musimy porozmawiać.
- Musimy, ale... nie teraz. W domu. Przyjadę za godzinę. - Spojrzała mu prosto w oczy i weszła do budynku.

***

Zanim pojechała w końcu do domu omówiła jeszcze z mężczyzną odpowiedzialnym za remont kilka kwestii i zadzwoniła do Iwony, przekazując jej szczegóły.
Do mieszkania dotarła przed 14. Zdjęła płaszcz i weszła do salonu. Artur siedział na kanapie. Od razu podniósł na nią wzrok.
- Cześć. - wzięła głęboki oddech. Tak naprawdę bała się tej rozmowy tak samo jak on. Bała się, że znowu nie dojdą do porozumienia, że się pokłócą, że wszystko powoli się skończy.
- Chodź, usiądź. - Wyciągnął dłoń w jej kierunku, którą po chwili chwyciła. - Po pierwsze chcę Cię przeprosić. Wiem, że ostatnio powiedziałem trochę za dużo. To co dostałaś od losy, nie zawsze było eleganckim hotelem. Przepraszam.
- ...
- A teraz.. - wstał z kanapy, podchodząc do okna i opierając się plecami o parapet. - Natalia.. - spojrzał jej w oczy – naprawdę Cię kocham.
- Ja Ciebie też. - wyszeptała.
- Chcę to wszystko naprawić. Chciałem sam coś osiągnąć. Byłem zły, że tego nie rozumiesz, że nie cieszysz się razem ze mną. Myślałem, że będziesz ze mnie dumna.
- Jestem dumna. - W jej oczach pojawiły się łzy. - Ale wolałbym być dumna razem z Tobą, a nie osobno. Starałam się Ciebie wspierać, ale nie zostawiłeś dla mnie w ogóle miejsca w Twoim nowym życiu i usunąłeś się ze swojego miejsca w moim..
- Wiem. Już wiem. Byłem zbyt zajęty wszystkimi sprawami w hotelu i nie było mnie przy Tobie.
- Czułam, że praca jest ważniejsza ode mnie. To z... - jej głos zaczął drżeć – to z Justyną spędzałeś więcej czasu, to jej sprawy bardziej Cię interesowały, kazałeś mi jej pomagać..
- ... - Nie wiedział co powiedzieć. Miała rację. Usiadł z powrotem na kanapie, ujmując jej dłoń. - Wiem. Przepraszam. Zmienimy to wszystko, co?
- .... - przytaknęła, ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła po jej policzku.
- Nie płacz. - Przytulił ją do siebie.
- ... - Z całej siły wtuliła się w jego ramiona. - Artur po prostu bądź. - Wyszeptała.
- Mam do Ciebie prośbę. - Odsunął ją od siebie, spoglądając jej w oczy. - W moim gabinecie jest strasznie pusto.. Namalujesz coś dla mnie?

Kochaj mnie mimo wszystko

Do niedzieli jakoś szło
Lukier miód liryczne cudo

Kochaj mnie mimo wszystko

Nagle coś drobiażdżek wręcz
Na manowce złości wywiódł mnie

Kochaj mnie mimo wszystko
Czasem coś.. tyci czort
Zdania szyk przestawi mi

Kochaj mnie mimo wszystko

Lub slalomem gubiąc krok wracam po dwóch
głębszych późno w nocy

Kochaj mnie mimo wszystko



piątek, 20 lipca 2012

2.



Wiedeń. Jedna z najbardziej zielonych stolic Europy, z wieloma pięknymi zabytkami i atrakcjami. Chyba każdy kto odwiedził kiedyś to miejsce wyjeżdżał zauroczony. Nikt tam nie mógł się nudzić, zawsze znajdował coś dla siebie.

Plac Marii Teresy. Jedno z tych uroczych miejsc, gdzie często się wraca. Jak zwykle było tam mnóstwo ludzi. Roześmianych turystów robiących sobie mnóstwo zdjęć.
Na trawnikach jak zawsze siedziało wiele młodych ludzi. Nikt z nich jakoś wyjątkowo nie rzucał się w oczy. Ale gdy się przyjrzało, można było dostrzec pewną brunetkę, która nie pasowała do pozostałem gromadki. Blada twarz, oczy przepełnione smutkiem.. Siedziała po turecku w dłoniach trzymając fotografię młodego mężczyzny. Chociaż zdawała sobie świetnie sprawę, że nie powinna jej mieć, nie potrafiła jej wyrzuć, nie potrafiła pozbyć się chociaż tak niewielkiej jego części. Tak bardzo go kochała i tak cholernie za nim tęskniła. Każde wspomnienie o nim, o tym jacy byli razem szczęśliwi powodowała u niej ogromny ból w sercu. Wiele by dała, żeby się do niego przytulić i znowu poczuć bezpiecznie. Tymczasem żadna z tych rzeczy nie miała już nigdy nastąpić. Ona była tutaj, on Warszawie. Odległość w cale nie tak bardzo znacząco, ale ona nie miała żadnego prawa, żeby się do niego odezwać. Każdy chociaż minimalny kontakt mógł sprowadzić na niego niebezpieczeństwo. Ludzie grożący jej matce wiedzieli o nich wszystko i byli gotowi posunąć się do wszystkiego.

Po jakimś czasie spojrzała na zegarek i szybko schowała fotografię do portfela, podniosła się z trawy i ruszyła w stronę ulicy. Po kilku minutach usłyszała z torebki dźwięk telefonu. Gdy wyjęła komórkę, na wyświetlaczu była wiadomość o odebranym sms'ie. Nadawca od tygodni ten sam - Paweł. Skasowała nawet nie odczytując. Nie miała na to siły. Wrzuciła telefon z powrotem to torby przewieszonej przez ramię i przyśpieszyła kroku. Od dłuższego czasu powinna być w domu. Jej mama pewnie już się denerwowała.

Po niespełna 20minutach zamknęła za sobą drzwi niewielkiego mieszkania.
- Jestem! - zawołała, zaglądając na pokoju matki.
- W końcu! Majka, gdzie Ty byłaś?
- Przepraszam, musiałam się przejść.. - usiadła łóżku obok mamy.
- Masz do mnie żal? - Bożena spojrzała na nią uważnie.
- Mamo, o czym Ty mówisz?! - spojrzała na poważnie. - Jaki żal?
- Gdyby nie ja.. gdybyś nie była tu ze mną, mogłabyś być szczęśliwa. Z Pawłem.
- Mamo przestań! Pawła nie ma, a ja jestem tutaj z Tobą. Myślisz, że gdybym była tam, mogłabym być szczęśliwa nie wiedząc gdzie Ty jesteś? Kocham Cię. - Wtuliła się w ramiona matki, walcząc ze łzami napływającymi do oczu.
- Ja Ciebie też córeczko. Tylko widzę, że się męczysz.. Tęsknisz prawda?
- ... - przez moment zawahała się. Nie chciała dodawać matce z martwień, powodować, że czułaby się winna. - Bardzo.. - przyznała ostatecznie, odwracając twarz.
- Wyjedź gdzieś, a potem po jakimś czasie wróć do Polski. Może się uda?
- Nie. - Zaprzeczyła od razu. - Nie mogę ryzykować i nie zostawię Cię tutaj. - Spróbowała się uśmiechnąć. - A teraz... zapomnijmy, że kiedykolwiek miałyśmy inne życie. Jutro mam kolokwium, muszę się pouczyć. - Wstała z kanapy i podążyła do swojego pokoju.
Usiadła na łóżku, biorąc do rąk notatki. Przez chwilę usiłowała skupić się nad zasadami marketingu. W końcu jednak dała za wygraną. Odłożyła kartki na bok, podciągnęła nogi pod brodę, a wzrok utkwiła w oknie. W oczach iskrzyły jej się delikatnie łzy. Zawsze kiedy była z matką usiłowała grać, że wszystko jest w porządku, że daje sobie radę, choć prawda była zupełnie inna. Miała dosyć tego strachu, ciągłego oglądania się za siebie na ulicy..
Ostatecznie postanowiła wziąć się w garść. To że miała dosyć wszystkiego i była nieszczęśliwa, nie oznaczało, że studia też musi zawalić. Chociaż wszystko co dobre dla niej się skończyło w najmniej oczekiwanym momencie, to chociaż tą jedną rzecz powinna dociągnąć do końca.

***

Wracała z uczelni, ciągle słysząc w uszach głos wykładowcy 'Nie zdane. Zapraszam Panią na poprawkę.'. Szła zupełnie zamyślona, nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Maja... Majka! Majka zaczekaj! - nagle usłyszała za sobą głos, tak ukochany, że poznałaby go wszędzie. Po chwili podbiegł do niej Paweł. Chwilę stała bez jakiejkolwiek reakcji. Nigdy nie spodziewałaby się, że może się pojawić w Wiedniu. Skąd wiedział? A jak ona teraz miała odejść? Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Przed oczami stanęły jej te wszystkie najlepsze momenty z ich wspólnego życia. - Maja...
- Idź stąd. Proszę Cię! - odezwała się w końcu, próbując zapanować nad płaczem.
- Majka porozmawiaj ze mną. - Złapał ją za rękę. Znalazł ją, w końcu znalazł, a ona znowu chciała odejść bez słowa.
- Zostaw mnie, zapomnij o mnie. Dla Twojego bezpieczeństwa... Wróć do Warszawy! - Wyrwała dłoń i po prostu uciekła, nie zwracając uwagi na łzy który przysłaniały jej drogę.
Chciał ją gonić, ale po chwili zniknęła mu w tłumie przechodniów. Nie wiedząc co ma zrobić, stał przez kilka minut ciągle w tym samym miejscu. Kiedy ją zobaczył poczuł swego rodzaju ulgę, radość.. Nie wierzył, że mogła przestać go kochać. Nie ważne już było dla niego to, że zostawiła go zupełnie bez słowa. Chciał ją tylko odnaleźć i porozmawiać, spróbować odzyskać. Teraz ciągle kołatały mu się w głowie trzy słowa wypowiedziane przez nią przed chwilą. 'Dla Twojego bezpieczeństwa'. Dodatkowo nie potrafił pozbyć się z przed oczu jej wzroku. Zlęknionego, pełnego rozpaczy... Czyżby na prawdę coś mogło jej grozić?!

***

Kiedy wpadła do mieszkania, zamknęła się w pokoju i wtuliła w poduszkę zanosząc płaczem. Paweł, jej Paweł był tutaj, a ona musiała po raz kolejnym uciec przed nim, powiedzieć, żeby o niej zapomniał...
- Maja... - po chwili usłyszała głos matki, pukającej do jej drzwi. - Kochanie, co się stało? - Uchyliła drzwi i podeszła do łóżka córki. - Maja..
- Paweł.. - podniosła na matkę zaczerwienione i opuchnięte oczy - Paweł jest w Wiedniu.. Wpadliśmy na siebie.. A ja.. ja nie mam siły przed nim uciekać, mówić, żeby mnie zostawił...
- Ciii. - przytuliła ją do siebie głaszcząc po głowie.
- Mamo, ja go kocham..
- Wiem córeczko. Nie płacz..
Boże posiedziała przy niej dopóki nie zasnęła zmęczona płaczem.

***

Kiedy obudziła się po kilku godzinach, długo leżała na plecach, wpatrując się w sufit. Ciągle czuła na swojej ręce dłoń Pawła, widziała jego twarz.. Nie dawało jej spokoju, że nie może mu nawet niczego wytłumaczyć. Bała się, że chłopak, którego tak kochała może ją w końcu znienawidzić za to wszystko co mu robi.
Po jakimś czasie podniosła się na łóżku i wzięła do ręki telefon. Przeglądając listę kontaktów zatrzymała się przy wpisie 'mecenas'. Dopiero po dłuższej chwili nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
Potrzebowała jakiejś obiektywnej porady, kogoś kto doskonale znał ich sytuację i znał się na tym.
Drżącym głosem opowiedziała wszystko mężczyźnie. Odpowiedź była prosta - jedno krótkie spotkanie, w miejscu które często odwiedzała na co dzień, tak by uśpić czujność kogoś kto mógłby ją obserwować.
Po chwili wyjęła z szuflady zupełnie nową kartę do telefonu, którą kupiła kiedyś zupełnie pod wpływem chwili, kiedy zaczynał się ten koszmar. Sprawnie włożyła ją do telefonu i wybrała 'utwórz wiadomość'.
Przyjdź jutro o 14 na Plac Mari Teresy. Na trawie, obok fontanny. Majka.
Przez chwilę wpatrywała się w tekst wiadomości. W końcu z mocno bijącym sercem wystukała z pamięci numer i nacisnęła 'wyślij'.
Odłożyła telefon na stolik i odetchnęła głęboko. Jutro miała zobaczyć się z Pawłem.. Tylko.. co ona miała mu powiedzieć? Prawdę, ale jaką? Tą skierowaną dla niego, czy wszystko opowiedzieć..
Po kilku minutach Bożena zapukała do jej pokoju.
- Nie śpisz już? Przygotowałam kolację...
- To chodźmy. - Wstała, próbując się uśmiechnąć.
- Jak się czujesz? - pogładziła jej plecy z troską.
- Mamo, zadzwoniłam do pana Jana..
- Ii? - spojrzała na nią nieco zaskoczona.
- Powiedział, że możemy się raz spotkać w miejscu gdzie często jestem.. - odpowiedziała, siadając przy stole.
- Umówisz się z Pawłem? - Zapytała stawiając przed dziewczyną kubek gorącej herbaty.
- Napisałam sms'a.. - odpowiedziała niepewnie. - Boję się.. boję się, że nie starczy mi siły, żeby na koniec mu powiedzieć, żeby mnie zostawił i odejść... Myślisz, że dobrze robię?
- Na pewno potem będzie Ci lżej, prawda? Będziesz wiedzieć, że Paweł zna prawdę i nie powinien mieć do Ciebie pretensji..
- Wiem.. Przepraszam, chyba nie zjem niczego. Muszę to sobie jakoś ułożyć.. Położę się. - Odsunęła od siebie talerzyk z kanapkami i zniknęła w swoim pokoju.

***

Kolejny dzień od samego rana niemiłosiernie jej się dłużył. Wszystko zaczęło dziać się nagle tak szybko.. Najpierw pojawienie się Pawła, później zgoda na spotkanie. Chodziła po mieszkaniu z kąta w kąt zupełnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wczoraj wieczorem prawie wszystko sobie ułożyła co mu powie, ale teraz kiedy pozostały jej dwie godziny do wyjścia miała pustkę w głowie.
W końcu jednak sięgnęła po torebkę i wyszła z mieszkania. Gdy dochodziła do placu miała jeszcze godzinę czasu. Usiadła na trawie w umówionym miejscu i usiłowała zebrać myśli, przypomnieć sobie chociaż część z tego co ułożyła w nocy.
Kiedy dostrzegła w jednej z alejek znajomą sylwetkę serce biło jej jak szalone.
Znalazł ją bez problemu. Kiedy tylko znalazł się na tyle blisko, od razu dostrzegł w jej oczach strach..
- Maja..
- Usiądź.. - Odezwała się niepewnie. - Masz. - Wcisnęła mu w rękę plik kartek, wyjętych z torebki. - Udawaj, że znamy się ze studiów.
- Majka o co tu chodzi? - spojrzał na nią zaskoczony.
- Zaczekaj.. nie mam dużo czasu, a to nie jest dla mnie proste.. - odwróciła na moment twarz. - Znasz przeszłość mojej matki prawda? Ludzie, z którymi kiedyś współpracowała, teraz odezwali się. Nie wiem o co chodzi, ale szantażują ją.. A my.. co jakiś czas musimy zmieniać mieszkanie. Kiedy wyjeżdżałam... - spojrzała na niego oczami pełnymi łez - byłam pewna, że wrócę po kilku dniach. Chciałam po prostu dać sobie i Tobie trochę czasu. Tylko tutaj okazało się, że nie ma już powrotu. - Spuściła wzrok, ocierając łzy z policzków. - Nie mogę ryzykować i ściągać na Ciebie niebezpieczeństwa. Za bardzo.. za bardzo Cię kocham. - Mówiąc to rozpłakała się zupełnie.
- Majka.. - chciał ją przytulić, ale odsunęła się.
- Nie możemy się więcej kontaktować. Przepraszam Cię za wszystko i proszę wróć teraz do Warszawy i żyj normalnie.
- Maja, ale o czym Ty mówisz?! Przecież.. ja Cię nie mogę tutaj zostawić.. Zwariuję myśląc, że coś Ci tutaj grozi! Nie rozumiesz tego?
- Paweł proszę Cię.. nie utrudniaj niczego..
- Kocham Cię. Tak długo Cię szukałem, nie po to, żeby teraz stracić na zawsze.. Rozumiem, że chcesz to zrobić dla mnie, ale ja tego nie chcę. Słyszysz? - Spojrzał na nią, ujmując jej dłonie.
- Ty nie wiesz jaki to jest koszmar.. Błagam Cię, zniknij teraz. Pozwól mi się pozbierać i wróć tam, gdzie jesteś bezpieczny. Proszę. - Cofnęła delikatnie dłonie i sięgnęła po torebkę leżącą obok. - Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i zapomnisz. - Wstała i na moment zatrzymała się, kiedy ich spojrzenia się spotkały. W końcu jednak odeszła.
- Majka! - Nie zwróciła jednak żadnej uwagi na jego wołanie. Ciągle przyśpieszała tylko kroku, by znaleźć się jak najdalej.
Chwilę siedział patrząc jak się oddala. W końcu jednak wstał i zaczął za nią biec.
- Zaczekaj! - złapał ją za rękę i przytulił z całej siły.
Początkowo chciała znowu uciec, wyrwać się, ale w końcu wtuliła się w jego ramiona.
- Tęsknię za Tobą.. - wyszeptała i rozpłakała się na nowo.
- Maja, wrócę tutaj.. nie zostawię Cię samej..
- Proszę nie.. - odsunęła się od niego i spojrzała na niego załzawionymi oczami. - Ja teraz odejdę, a Ty wyjedź. Tak będzie najlepiej.
Tym razem spokojnie stał na środku alejki, patrząc jak znika wśród turystów. Był jakiś spokojniejszy wiedząc, że Maja go kocha i to co robiła, robiła dla niego, ale nie potrafił przejść do porządku dziennego, nad tym jak teraz wygląda jej życie. Przepełnione strachem i lękiem. Cholernie bał się o nią i najchętniej zabrałby ją gdzie daleko stąd, gdzie nikt by ich nie znalazł. Ale doskonale wiedział, że Majka nigdy by się na to nie zgodziła. W głębi duszy podjął decyzję. Wróci tutaj, musi wrócić.

***

Gdy dotarła do domu, usiadła w kuchni, pozwalając łzą swobodnie spływać po policzkach.
- Maja.. - matka natychmiast usiadła obok niej, ujmując jej dłoń.
- Boję się..
- Czego? Kochanie..
- On... uparł się, że mnie nie zostawi.. Prosiłam go, ale co jeśli nie odpuści? Nie chcę, żeby dla mnie ryzykował..

***

Jeszcze tego samego dnia wymeldował się z hotelu, w którym się zatrzymał i wsiadając do samochodu ruszył w kierunku Warszawy.
Do swojego mieszkania dotarł w środku nocy. Kiedy otworzył drzwi, od razu z zaskoczeniem dostrzegł światło palące się w salonie.
- Kuba? Co Ty robisz o tej porze.
- Mirce znowu coś nawala na stronie, ale chyba będę musiał się jutro pofatygować do biura. Ale, co.. Ty już wróciłeś? I nic, prawda?
- Poczekaj, wezmę prysznic i pogadamy..
Po kilkunastu minutach wrócił do salonu i usiadł przy stole, spoglądając poważnie na kumpla.
- Tylko Ty wiedziałeś, gdzie na prawdę jadę i musisz o tym zapomnieć. Ja jutro idę do Janka, potem o ile mnie nie zabije, muszę zamknąć kilka innych spraw, zajrzeć do Gródka i wyjeżdżam.
- O czym Ty do cholery mówisz?
- O tym, że miałem rację. One nie mogą wrócić, a mnie szlag trafia jak o tym wszystkim myślę.
- Znalazłeś Majkę? - Zapytał, jednak przez dłuższą chwilę nie dostał żadnej odpowiedzi. - Okej, za dużo pytań zadaję. Ale jesteś pewien, że chcesz się w to wszystko pakować?
- A jak mam ją zostawić samą? Przecież ją kocham. A ona.. Ona jest taka zagubiona, przerażona.. Dobra idę spać. - Podniósł się i skierował swoje kroki do swojego pokoju. Kiedy tylko się położył od razu zasnął zmęczony.

***

Kolejny dzień rozpoczął prawie jak zawsze od szybkiej kawy. Zaraz potem wyszedł z mieszkania. Po chwili odjechał spod kamienicy prosto do Oazy.
- Cześć! - podszedł do baru, za którym stała Sylwia.
- Cześć - musnęła jego policzek. - A co Ty tu robisz? Masz jeszcze dwa dni urlopu.
- Mam ważną sprawę do Janka. Jest na górze?
- Jest. - przytaknęła.
- No to teraz trzymaj kciuki, żeby mnie nie zabił. - posłał jej nerwowy uśmiech.
- Dlaczego? Co Ty wymyśliłeś?
- Potem Ci wyjaśnię. - Uśmiechnął się do niej i schodami wszedł na górę. - Cześć.
- Paweł?! Ty nie na urlopie?
- Muszę Ci coś powiedzieć.. - usiadł na jednej z puf przed biurkiem.
- No to mówi.
- Odchodzę.
- Co?! Jak to odchodzisz?!
- Wiem, że powinienem Ci dać więcej czasu, ale muszę jeszcze tylko załatwić kilka spraw i wyjeżdżam. Chciałbym pod koniec tygodnia.
- Ale, gdzie wyjeżdżam, co wyjeżdżam! O czym Ty do cholery mówisz?!
- Janek nie mogę Ci nic więcej powiedzieć.. Po prostu muszę wyjechać. Może kiedyś wrócę, ale na razie muszę wszystko tutaj pozamykać, odciąć się od Was. - Próbował jakoś spokojnie wytłumaczyć, chociaż sam bał się tego co będzie.
- W coś Ty się Zduński znowu wpakował?

***

Po jakimś czasie Paweł zszedł na salę, gdzie czekała go kolejna rozmowa. Z Sylwią. Kiedy tylko podszedł do baru, dziewczyna od razu spojrzała na niego pytająco.
- Odchodzę. - Powiedział, siadając na krześle.
- Co takiego?!
- Muszę wyjechać i mam do Ciebie prośbę. Zapomnij, że znałaś Pawła Zduńskiego i Maję Chojnacką. Może przesadzam, ale jej wzro... - Przerwał, gdy tylko zorientował się, że zaraz powie za dużo.
- Paweł, o czym Ty mówisz?! Znalazłeś Majkę?
- ....
- Mam nie zadawać pytań. - Odpowiedziała sama sobie, gdy chłopak przez dłuższą chwilę milczał.
- Chciałbym z Tobą porozmawiać, ale na prawdę nie mogę.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała.
- Za kilka dni. Muszę jeszcze zajrzeć do Gródka.. Nie patrz tak na mnie! - spróbował się do niej uśmiechnąć. - Kiedyś się odezwę. A teraz muszę iść, mam jeszcze sporo spraw do załatwienia. Chodź.. - Wyciągnął do niej ręce i mocno przytulił.
- Powodzenia..
- Do zobaczenia.
- Paweł! - zatrzymała go jeszcze gdy miał już wychodzić. - Powiedz jej.. że zawsze będzie moją przyjaciółką.
- ... - nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się i wyszedł z Oazy.
Ciężko mu było opuszczać tamto miejsce. Pracował tam odkąd pamiętał i klub stał się takim jego drugim domem.

***

Kilka dni później miał już większość spraw załatwionych. Był również po wizycie u Piotrka. Brat nie potrafił go zrozumieć i długo próbował przekonać, żeby zmienił decyzję, nie pchał się w kłopoty. Paweł jednak uparcie pozostał przy swoim. W końcu chodziło o Majkę, chociaż nikomu tego nie mógł powiedzieć.
Właśnie siedział w samochodzie, jadąc do Gródka. Cholernie się denerwował się przed wizytą. Spodziewał się jak bardzo jego matka, zdenerwuje się słysząc tylko tak bardzo okrojone informacje. Jednak musiał ją jakoś uprzedzić, bo sam z własnego doświadczenia wiedział, jak by się denerwowała gdyby po prostu zniknął.
Zaparkował przed przychodnią i biorąc głęboki oddech, wbiegł po schodach i nacisnął dzwonek. Po chwili drzwi się uchyliły i stanęła w nich Marysia.
- Paweł. Wejdź synku.
- Cześć mamo. - Uśmiechnął się do niej i musnął jej policzek. - Jest Artur? - Zapytał po chwili.
- Jest, a coś się stała? - Spojrzała na niego badawczo wchodząc do salonu.
- Chce z Wami porozmawiać.. O cześć. - Uścisnął dłoń mężczyzny i usiadł na kanapie.
- Paweł, co się dzieje? - Marysia spojrzała na niego nerwowo. Od razu intuicyjnie wyczuła, że coś jest nie tak.
- Muszę Was uprzedzić, że wyjeżdżam.. - zaczął.
- Dokąd?
- Mamo, zaczekaj. Nie mogę Wam powiedzieć dokąd. W ogóle niewiele mogę Wam powiedzieć. Po prostu muszę wyjechać, a w zasadzie chcę. Wszystko już pozamykałem w Warszawie i jutro wyjeżdżam.
- Paweł, ale co Ty w ogóle mówisz? Nie wiem, coś Ci grozi?
- Mamo, proszę spokojnie. Nic się dzieje. To wszystko jest bardzo skomplikowane, ale wszystko będzie dobrze. - Próbował ją jakoś uspokoić. - Musiałem przyjechać i Was uprzedzić, żebyście się tak nie denerwowali. Nie dzwońcie też do mnie, zmienię numer.
- Paweł, ale jak my się mamy nie denerwować?
- Wiesz co robisz? - zapytał Artur.
- Wiem. Odezwę się kiedyś do Was i mam nadzieję, kiedyś wrócimy.
- Wrócimy? Paweł..
- Lepiej już pójdę... - Podniósł się z kanapy. Czuł, że im dłużej zostanie, tym może być gorzej.
- Już? Zostań..
- Tak będzie lepiej. Kocham Cię mamo. - Przytulił ją mocno do siebie. - Ucałujcie Basię ode mnie. Cześć. - Pożegnał się z Arturem i wyszedł.
Po chwili odjechał kierując się w stronę Warszawy.

***

Cały wieczór spędził na pakowaniu się. Kiedy już ustawił torby pod ścianą w przedpokoju, usiadł na kanapie w salonie i ogarnął wzrokiem całe mieszkanie. Ciężko mu było wyjeżdżać. Zostawiał tutaj część swojego życia i wiele wspomnień. Nie miał pojęcia co czeka go w Wiedniu, jak wszystko się potoczy, czy Majka jeszcze jest w tym samym miejscu, ale wiedział, że nie może inaczej postąpić. Nie może zostawić ukochanej osoby, kiedy ona go najbardziej potrzebuje. Nie mógł też sobie pozwolić, żeby ją stracić, bo jeśli teraz nie wyjedzie drugi raz może już nie znaleźć z nią kontaktu.

***

Ta noc trwała dla niego wyjątkowo długo. Kiedy tylko za oknem zaczęło świtać, zwlekł się z łóżka, został na stole swój komplet kluczy dla Kuby i zabierając rzeczy zszedł na dół do samochodu. Po kilku minutach odjechał spod kamienicy, wprost w nieznane.

***

Droga minęła mu bez większych trudności. Kilka kilometrów przed Wiedniem zatrzymał się i sięgnął po komórkę. Przez chwilę zastanawiał się, aż w końcu wystukał z pamięci numer przyłożył telefon do ucha.
- No odbierz.. - wyszeptał, słysząc po raz kolejny sygnał w słuchawce.

***

Właśnie zabierała się za obiad, kiedy rozdzwoniła się jej komórka. Na wyświetlaczu migał nieznany numer. Przez chwilę zastanawiała się trzymając ją w dłoni, aż w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham.
- Maja, proszę posłuchaj mnie.
- Paweł?! - w ogóle nie spodziewała się go usłyszeć po drugiej stronie. - Po co dzwonisz?
- Możesz przyjść za półtorej godziny tam gdzie ostatnio.
- Jesteś tutaj? - zapytała zaskoczona. - Nie możemy..
- Proszę. Możesz? - Nie odpuszczał.
- ... - przez moment zawahała się. - Mogę.. - odpowiedziała w końcu powoli.
Kiedy rozłączyła się, podeszła do okna, opierając się dłońmi o parapet. Co on wyprawiał? Gdzieś w środku czuła, że nie odpuści, a może nawet trochę tego chciała, ale z drugiej strony po ostatniej rozmowie miała nadzieję, że to było ich ostatnie spotkanie, że zniknie z jej życia, a ona w końcu stanie na nogi i da sobie radę.
Po chwili zajrzała do pokoju matki, która miała tego dnia wolne. Niepewnie usiadła na łóżku i po chwili podniosła na nią wzrok.
- Muszę wyjść za niedługo..
- Dokąd? Wiesz, że nie powinnaś dużo chodzić po mieście.
- Wiem.. - urwała na moment. - Paweł dzwonił.
- Majka..
- Wiem! Myślałam, że tym spotkaniem w zeszłym tygodniu zakończymy wszystko, ale.. on mnie w ogóle nie słucha, jak bym mówiła do ściany. - Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
- Ale pójdziesz się z nim spotkać.
- A co mam zrobić? W ogóle.. co teraz będzie? - usiadła ponownie obok matki.

***

Niepewnie rozglądając się wokół w poszukiwaniu Pawła, szła jedną z alejek. Po chwili dostrzegła go siedzącego na trawie, niedaleko fontanny.
- Co Ty wyprawiasz? - Podeszła do niego.
- Majka.. - wstał i chciał chwycić jej dłoń, ale się odsunęła.
- Nie rozumiesz, że nie możesz tu przyjeżdżać? W ogóle nie powinniśmy się widzieć. - Odwróciła na moment twarz, bo czuła, że za chwilę w jej oczach pojawią się łzy.
- Maja, ale się już stąd nigdzie nie wybieram..
- Co?!
- Nie mogę Cię tutaj zostawić. Zostaję.
- Ale nie możesz! - Spojrzała mu prosto w oczy, załzawionym wzrokiem. - Nie wiesz w ogóle w co się pchasz. A co z Twoim życiem w Warszawie, co z Twoją mamą, Piotrkiem.. Paweł nie możesz im tego robić, nie możesz z mojego powodu ich wszystkich zostawić..
- Usiądź.. - ujął jej dłoń i sam usiadł na trawie - i pozwól mi coś powiedzieć. Kocham Cię i nie mogę odpuścić. Czy gdybym ja wyjechał, zniknął.. Ty mogłabyś zupełnie odpuścić i zapomnieć?
- Nie.. - odpowiedziała od razu, ocierając łzę z policzka.
- Widzisz.. Pozamykałem wszystkie sprawy w Warszawie, uprzedziłem Piotrka i mamę.. Kochanie, podjąłem decyzję i zostaję tutaj.
- Paweł... - wtuliła się z całej siły w jego ramiona - Kocham Cię, kocham... - głos jej się załamał. - Przepraszam.. - wyszeptała. - Wiem, że źle zrobiłam.. Przepraszam.
- Ciii, nie ważne. - Musnął ustami jej włosy. - To raczej ja Cię powinienem przeprosić..
- Daj spokój..
- To co? - Odsunął ją lekko od siebie. - Zabierzesz mnie gdzieś, czy będziemy tutaj tak siedzieć? - Uśmiechnął się.
- Tylko.. ja zawsze będę mieć wyrzuty sumienia, że dla mnie..
- Maja, kocham Cię! I tutaj znajdę swoje szczęście, bo Ty tutaj jesteś. - Uśmiechnął się do niej, patrząc jej w oczy. Musnął delikatnie jej usta, i biorąc za rękę wstał. - To dokąd idziemy?

***

Zaparkował pod blokiem, w którym wynajmowały mieszkanie. Zabrał swoje rzeczy z bagażnika i prowadzony przez Majkę wszedł na odpowiedni piętro. Dziewczyna na moment zatrzymała się przed drzwiami.
- Nie wiem, co mama powie, a mecenas.. Miałyśmy zerwać kontakt ze wszystkimi, a Ty przyjechałeś..
- Przyjechałem i zerwałem wszelkie kontakty. Chodźmy.
Otworzyła drzwi i powoli weszła do przedpokoju.
- Jesteś już? - Po chwili ze swojego pokoju wyszła Bożena. - Paweł? - przystanęła zdziwiona.
- Dzień dobry. - Uśmiechnął się.
- Maja, ale Wy wiecie, że nie..
- Mamo.. - przerwała jej.
- Zostaję tutaj i nie wracam już do Warszawy.
- Jak to? - Chojnacka spojrzała na niego poważnie.
Razem jakoś wytłumaczyli wszystko mamie Majki. Majka chociaż miała pewne wątpliwości, co do słuszności tej decyzji, popierała Pawła.

***

Siedzieli na łóżku, w swoim pokoju. Paweł obejmował Maję.
- Nie wierzę w to.. - odezwała się po dłuższej chwili ciszy. - Nigdy nie marzyłam nawet, że mogę Cię tutaj mieć.
- Teraz już nigdy się nie rozstaniemy. I kiedyś wrócimy do domu. Zobaczysz. - Musnął ustami jej włosy.
- Po jakimś czasie, już w ogóle przestałam w to wierzyć. - westchnęła. - Paweł.. a czy Ty.. Ty nie masz do mnie żalu?
- A jakie to ma teraz znaczenie?
- Powiedz. - Usiadła po turecku na przeciwko niego.
- Na początku kiedy wyjechałaś niczego nie rozumiałem i tak, byłem zły.. ale potem kiedy Kuba was szukał i miał ciągle nowe informacje, już tylko się o Ciebie bałem. Widziałem, że coś jest nie tak. Ale teraz o tym zapomnimy, co? Chodź do mnie. - Ponownie zamknął ją w swoich ramionach. - Sylwia, prosiła, żeby Ci powiedzieć, że zawsze będziesz jej przyjaciółką. - Odezwał się po chwili. - Domyśliła się, że chodzi o Ciebie.
- Sylwia.. tak strasznie mi jej brakuje.. - wtuliła się mocniej w jego tors.

***

Mijały dni, tygodnie, miesiące.
Znów mogli żyć razem. Kochali się i najważniejsze było to, że się odzyskali. Kilka razy zmienili mieszkanie. Paweł znalazł w Wiedniu pracę, a Maja dzielnie studiowała. Kiedy przez dłuższy jej matka nie dostawała żadnych telefonów, ani listów zupełnie zapominała dlaczego tam jest.
Tego dnia dziewczynę czekał bardzo ciężki egzamin, którego strasznie się bała. Paweł miał akurat wolne, więc poszedł z nią na uczelnię. Siedział na ławce na przeciwko budynku i czekał na ukochaną. W pewnym momencie zobaczył ją wybiegającą z uczelni.
- Zdałam! - krzyknęła biegnąć w jego stronę i rzuciła mu się na szyję.
- Widzisz! - Uśmiechnął się ciepło i zatopił na moment w jej ustach. - To co, trzeba to uczcić?
- Paweł, ale.. - spojrzała na niego niepewnie.
- Ech, wiem. Powinniśmy wrócić do domu. Ale chodź, przejdziemy się chociaż.. - chwycił jej dłoń i pociągnął za sobą.
- Paweł, a w zasadzie, dlaczego nie chcesz ze mną studiować?
- Oj, kotek. Wziąłem dziekankę i jak wrócimy do Polski, to wszystko nadrobię.
- Jak chcesz.. - wzruszyła ramionami. - Ale.. byśmy się mogli razem uczyć.. - spojrzała na niego z uśmiechem.
- Przypomnieć Ci jak zawsze się przy tym na mnie denerwowałaś? - roześmiał się.
- Oj tam. Bo Ty zawsze wymyślałeś sobie ciekawsze rzeczy.. - nie dokończyła, bo zamknął jej usta pocałunkiem.

Wchodzili do kamienicy ciągle śmiejąc się i przekomarzając. To że mieli siebie pomagało im się jakoś oderwać od tego koszmaru w jakim żyli.
Kiedy znaleźli się na odpowiednim piętrze Majka zatrzymała się gwałtownie.
- Paweł..
Pod ich drzwiami czekał na nich mecenas i policjant.
- Maju spokojnie. Nic się nie stało. - Pan Jan od razu dostrzegł wyraz jej twarzy. - Wejdźmy do środka.
Drżącą dłonią otworzyła drzwi i wprowadziła mężczyzn do kuchni. Usiedli przy stole, a Majka na kolanach Pawła.
- Mój kolega.. - zaczął mecenas, wskazując głową na funkcjonariusza - pracuje w policji. Dzisiaj był pod Wiedniem wypadek samochodowy i od razu do mnie zadzwonił, bo sprawca wydał mu się jakiś znajomy. Jest to najważniejszy człowiek spośród ludzi, którzy Wam grożą.
- Jak to? - patrzyła na niego z zupełnym niedowierzaniem.
- To znaczy, że..
- Nie. - Przerwał Pawłowi. - Nie możecie jeszcze wrócić. Na wolności są jeszcze pozostali. Trzeba czekać aż ich szef zacznie sypać. Tutaj przeprowadziliście się niedawno, więc możecie zostać, ale musicie teraz bardzo uważać. Najlepiej w ogóle nie wychodźcie z mieszkania.
- Ale przecież mówił pan..
- Trzeba czekać, bo nie wiadomo jak reszta zareaguje na wiadomość o aresztowaniu. Twoja mama jest w pracy? - spojrzał na Majkę.
- Ta.. tak.
- Pojadę po nią lepiej. A Wy uważajcie na siebie. Do widzenia.
- Do widzenia. - Paweł odprowadził ich do drzwi i zamknął za nimi. - Heej.. - kucnął przed dziewczyną gdy wrócił do kuchni - spokojnie. Ich jakiś tam mózg wpadł przez przypadek i teraz już tylko będzie lepiej. - Objął swoimi dłońmi jej dłonie.
- Przecież sam słyszałeś. Nie wiadomo co teraz będzie.
- Kochanie, jestem przekonany, że szybko ich wszystkich złapią. Zobaczysz.
- Myślisz?
- Mhm. - Uśmiechnął się do niej ciepło.
- Tylko gdzie ta mama... - obejrzała się stronę okna.
- Zaraz będzie. - Wstał i musnął jej głowę.
Tak jak powiedział Paweł, mecenas po kilkunastu minutach odwiózł Chojnacką do domu po drodze wszystko jej wyjaśniając. Kiedy wszyscy byli już w mieszkaniu Maja trochę się uspokoiła. W końcu to co powtarzał Paweł było całkiem logiczne. Skoro złapali szefa, to zatrzymanie pozostałych powinno być tylko kwestią czasu.

***

Kolejne dni były prawie zupełnie identyczne. Prawie w ogóle nie wychodzili z domu, a każdy dźwięk telefonu powodował, że w oczach Mai znowu pojawiał się dawny strach.
- Mam już tego dosyć. Nudzi mi się. - Usiadła na łóżku, spoglądając na Pawła.
- Nudzi Ci się? - Spojrzał na nią, unosząc brwi, i przyciągnął delikatnie do siebie. - Pomyślmy co z tym możemy zrobić.. - zaczął delikatnie całował jej szyję.
- Paweł.. Nie teraz, mama.. - odsunęła się delikatnie.
- Ale chodź do mnie. - Zamknął ją w swoich ramionach. - Mecenas się nie odzywał?
- Nie. Tamci ludzie też od prawie dwóch tygodni nie dzwonią do mamy.. Kotek.. - zaczęła po chwili niepewnie.
- Tak?
- Bo nie rozmawialiśmy o tym od Twojego przyjazdu, ale nie żałujesz? Nie tęsknisz za rodziną?
- Oczywiście, że tęsknię, ale teraz mam swoją rodzinę. Mam Ciebie. Jak w ogóle możesz pytać, czy żałuję?
- Kocham Cię..
- Ja Ciebie też.
Po chwili kiedy podniósł głowę i spojrzał na twarz Majki, dziewczyna spała, wtulona w jego klatę piersiową.
Po kilku minutach rozległo się pukanie do ich pokoju.
- Zrobiłam kawę, przyjdziecie?
- Maja zasnęła. - Uśmiechnął się, spoglądając na nią. - Ale ja zaraz przyjdę.
Po chwili przełożył ją delikatnie na poduszkę i całując ją w czoło wyszedł z pokoju.

***

Minęło znów kilka dni, a mecenas ciągle milczał.
Maja siedziała na parapecie, wpatrzona w szybę. Źle czuła się zamknięta w czterech ścianach. Należała do tej grupy osób, które ciągle musiały coś robić.
Paweł wszedł do pokoju biorąc do rąk laptopa.
- Zobacz jaka ładna pogoda. - Odezwała się, nie odrywając wzroku od okna. - Najchętniej położyłabym się teraz na trawie i poopalała się, albo poszła na spacer. Cokolwiek.
- Oj, kotek.. - podszedł do niej. - Męczysz się, oj męczysz. Wiesz co? Jak wrócimy do Polski, to zabiorę do Grabiny na tydzień. Odpoczniemy sobie..
- Oj tak.. - przytuliła się do niego. - Tylko.. - zawahała się na moment - jak wszyscy zareagują na mój powrót?
- Ucieszą się. Na pewno. Przecież wszyscy Cię lubią.
- Ale w końcu tak zniknęłam..
- Przestań. Zrozumieją. - Posłał jej ciepły uśmiech i mocniej przytulił.
- Maja, Paweł! - z sąsiedniego pokoju dobiegł ich głos matki dziewczyny. - Chodźcie, zaraz pan Jan przyjdzie!
- Chodź! - natychmiast zeskoczyła z parapety i chwyciła dłoń chłopaka.

***

Wszyscy wpatrywali się w mecenasa, który od krótkiej chwili siedział przy kuchennym stole.
- Możecie się pakować. - Odezwał się w końcu.
Początkowo nikt nie zareagował.
- Mają wszystkich.
- Boże, na prawdę? - Bożena nie mogła uwierzyć, że to wszystko się kończy.
- Na prawdę.
- Paweł słyszysz?! - Majka, przytuliła się do niego z całej siły. W oczach pojawiły jej się łzy radości. - Możemy wrócić!
- A nie mówiłem Ci? - Objął ją i musnął jej wargi. - Wracamy do domu. - W końcu mógł odetchnąć. Już nic im nie groziło, Maja była bezpieczna i mogli wrócić do Polski, do domu.
- W takim razie do zobaczenia w Polsce. - Mecenas wstał i pożegnał się ze wszystkimi.
- Mamuś.. - Maja wtuliła się w ramiona matki. - Wracamy!
Paweł wycofał się z kuchni zastawiając je same. Po kilku minutach Maja weszła do ich pokoju.
- Możemy wracać! - Usiadła na jego kolanach, obejmując go. W jej oczach ciągle malowała się ogromna radość. - Chodź! - pociągnęła go za rękę w stronę szafy i wyjęła z niej torbę.
- Kiedy Twoja mama chce jechać?
- Nie wiem. Ale jedźmy choćby zaraz.
- ... - Roześmiał się, patrząc na nią. Była tak strasznie szczęśliwa.. - Zaczekaj, spokojnie. Wdech-wydech. - Odezwał się, śmiejąc się.
- Oj, Paweł.. - odpowiedziała mu również śmiechem. Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go w usta. - Chodź, pakujemy się. - Odwróciła się, od razu sięgając do szafy.

- To Ty to jeszcze dopakuj, a ja pójdę pomóc mamie. - Rozejrzała się po pokoju. - Nie zapomnij o tym. - Wskazała mu karton pod biurkiem.
- Pamiętam kochanie. - Uśmiechnął się do niej, podchodząc i obejmując w pasie. - Ale teraz należy mi się chwila odpoczynku. - Musnął jej usta.
- Jesteś pewien?
- Mhm. - ponownie ją pocałował na dłużej zatapiając się w jej ustach.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Musnął jeszcze raz jej usta i w końcu puścił.

***

Postanowili wracać jeszcze tego dnia. Zmieniając mieszkania nigdy nie rozpakowywali się do końca, więc pakowanie poszło im dosyć sprawnie.
Po południu Maja zajrzała na uczelnię, by zabrać stamtąd dokumenty, a Paweł i Bożena zadzwonili do swoich pracodawców.
Około 16 byli gotowi do wyjazdu. Paweł zniósł wszystkie bagaże do samochodu i odszedł jeszcze kawałek, wyciągając komórkę z kieszeni. Z pamięci wystukał numer Kuby i przełożył telefon do ucha. Ku ogromnemu zdziwieniu chłopaka uprzedził go, że dzisiaj wracają. Miał też do niego ogromną prośbę.

***

Droga minęła im bez większych problemów. Do Warszawy dotarli około 21:30. Najpierw odwieźli Chojnacką do domu. Maja początkowo chciała tam zostać, ale w końcu matka przekonała ją, żeby wracała z Pawłem do mieszkania, a ona przecież da sobie radę.

***

Kiedy zatrzymali się przed odpowiednimi drzwiami, w oczach Majki zaiskrzyły się delikatnie łzy. Tak dawno tu nie była, a tak piękne wspomnienia wiązały się z tym miejscem. Paweł nacisnął dzwonek i po chwili w drzwiach pojawił się Ziober.
- Cześć Stary! Majeczka! - przywitał się z Pawłem i przytulił Maję. - Chodźcie, mnie już nie ma. - Wziął kurtkę i ulotnił się z mieszkania.
- Zaczekaj na moment. - Zduński uśmiechnął się do ukochanej, zamykając drzwi i zajrzał do salonu. Po chwili wrócił do przedpokoju i biorąc ją za rękę, poprowadził za sobą.
- Paweł.. - zatrzymała się w progu zaskoczona. Stół był nakryty do kolacji, a pokój oświetlał tylko blask kilku świeczek.
- Witaj w domu kochanie. - Uśmiechnął się i musnął jej policzek.
Podeszła za nim do stoły i usiadła na jednym z krzeseł. Paweł na moment zniknął w kuchni. Wracając niósł bukiet czerwonych róż.
- Kotek..
- Majuś zaczekaj.. Wiem, że.. nosisz pierścionek - ujął jej dłoń - ale powinienem zapytać jeszcze raz. - Uklęknął przed nią biorąc głęboki oddech. - Zostaniesz moją żoną? - Chociaż pytał o to już drugi raz, denerwował się tak samo jak za pierwszym, a może i nawet bardziej.
- Paweł... - odezwała się dopiero po chwili drżącym głosem, a po policzkach zaczęły spływać jej łzy. - Tak, oczywiście, że tak! - Uklęknęła obok niego i wtuliła się w jego ramiona. - Kocham Cię i.. - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale głos jej się załamał.
- Ja Ciebie też. Ale nie płacz.. - ujął w dłonie jej twarz i opuszkami palców starł z niej łzy. - Nie płacz.. - delikatne musnął jej usta. Oddała pocałunek obejmując go za szyję. Po chwili wziął ją na ręce, nie przestając całować i zaniósł prosto do sypialni.