Gdy już znajdziesz swoją drogę, nie lękaj się. Miej odwagę popełniać błędy. Rozczarowania, porażki, zwątpienie to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwą drogę.

piątek, 20 lipca 2012

2.



Wiedeń. Jedna z najbardziej zielonych stolic Europy, z wieloma pięknymi zabytkami i atrakcjami. Chyba każdy kto odwiedził kiedyś to miejsce wyjeżdżał zauroczony. Nikt tam nie mógł się nudzić, zawsze znajdował coś dla siebie.

Plac Marii Teresy. Jedno z tych uroczych miejsc, gdzie często się wraca. Jak zwykle było tam mnóstwo ludzi. Roześmianych turystów robiących sobie mnóstwo zdjęć.
Na trawnikach jak zawsze siedziało wiele młodych ludzi. Nikt z nich jakoś wyjątkowo nie rzucał się w oczy. Ale gdy się przyjrzało, można było dostrzec pewną brunetkę, która nie pasowała do pozostałem gromadki. Blada twarz, oczy przepełnione smutkiem.. Siedziała po turecku w dłoniach trzymając fotografię młodego mężczyzny. Chociaż zdawała sobie świetnie sprawę, że nie powinna jej mieć, nie potrafiła jej wyrzuć, nie potrafiła pozbyć się chociaż tak niewielkiej jego części. Tak bardzo go kochała i tak cholernie za nim tęskniła. Każde wspomnienie o nim, o tym jacy byli razem szczęśliwi powodowała u niej ogromny ból w sercu. Wiele by dała, żeby się do niego przytulić i znowu poczuć bezpiecznie. Tymczasem żadna z tych rzeczy nie miała już nigdy nastąpić. Ona była tutaj, on Warszawie. Odległość w cale nie tak bardzo znacząco, ale ona nie miała żadnego prawa, żeby się do niego odezwać. Każdy chociaż minimalny kontakt mógł sprowadzić na niego niebezpieczeństwo. Ludzie grożący jej matce wiedzieli o nich wszystko i byli gotowi posunąć się do wszystkiego.

Po jakimś czasie spojrzała na zegarek i szybko schowała fotografię do portfela, podniosła się z trawy i ruszyła w stronę ulicy. Po kilku minutach usłyszała z torebki dźwięk telefonu. Gdy wyjęła komórkę, na wyświetlaczu była wiadomość o odebranym sms'ie. Nadawca od tygodni ten sam - Paweł. Skasowała nawet nie odczytując. Nie miała na to siły. Wrzuciła telefon z powrotem to torby przewieszonej przez ramię i przyśpieszyła kroku. Od dłuższego czasu powinna być w domu. Jej mama pewnie już się denerwowała.

Po niespełna 20minutach zamknęła za sobą drzwi niewielkiego mieszkania.
- Jestem! - zawołała, zaglądając na pokoju matki.
- W końcu! Majka, gdzie Ty byłaś?
- Przepraszam, musiałam się przejść.. - usiadła łóżku obok mamy.
- Masz do mnie żal? - Bożena spojrzała na nią uważnie.
- Mamo, o czym Ty mówisz?! - spojrzała na poważnie. - Jaki żal?
- Gdyby nie ja.. gdybyś nie była tu ze mną, mogłabyś być szczęśliwa. Z Pawłem.
- Mamo przestań! Pawła nie ma, a ja jestem tutaj z Tobą. Myślisz, że gdybym była tam, mogłabym być szczęśliwa nie wiedząc gdzie Ty jesteś? Kocham Cię. - Wtuliła się w ramiona matki, walcząc ze łzami napływającymi do oczu.
- Ja Ciebie też córeczko. Tylko widzę, że się męczysz.. Tęsknisz prawda?
- ... - przez moment zawahała się. Nie chciała dodawać matce z martwień, powodować, że czułaby się winna. - Bardzo.. - przyznała ostatecznie, odwracając twarz.
- Wyjedź gdzieś, a potem po jakimś czasie wróć do Polski. Może się uda?
- Nie. - Zaprzeczyła od razu. - Nie mogę ryzykować i nie zostawię Cię tutaj. - Spróbowała się uśmiechnąć. - A teraz... zapomnijmy, że kiedykolwiek miałyśmy inne życie. Jutro mam kolokwium, muszę się pouczyć. - Wstała z kanapy i podążyła do swojego pokoju.
Usiadła na łóżku, biorąc do rąk notatki. Przez chwilę usiłowała skupić się nad zasadami marketingu. W końcu jednak dała za wygraną. Odłożyła kartki na bok, podciągnęła nogi pod brodę, a wzrok utkwiła w oknie. W oczach iskrzyły jej się delikatnie łzy. Zawsze kiedy była z matką usiłowała grać, że wszystko jest w porządku, że daje sobie radę, choć prawda była zupełnie inna. Miała dosyć tego strachu, ciągłego oglądania się za siebie na ulicy..
Ostatecznie postanowiła wziąć się w garść. To że miała dosyć wszystkiego i była nieszczęśliwa, nie oznaczało, że studia też musi zawalić. Chociaż wszystko co dobre dla niej się skończyło w najmniej oczekiwanym momencie, to chociaż tą jedną rzecz powinna dociągnąć do końca.

***

Wracała z uczelni, ciągle słysząc w uszach głos wykładowcy 'Nie zdane. Zapraszam Panią na poprawkę.'. Szła zupełnie zamyślona, nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Maja... Majka! Majka zaczekaj! - nagle usłyszała za sobą głos, tak ukochany, że poznałaby go wszędzie. Po chwili podbiegł do niej Paweł. Chwilę stała bez jakiejkolwiek reakcji. Nigdy nie spodziewałaby się, że może się pojawić w Wiedniu. Skąd wiedział? A jak ona teraz miała odejść? Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Przed oczami stanęły jej te wszystkie najlepsze momenty z ich wspólnego życia. - Maja...
- Idź stąd. Proszę Cię! - odezwała się w końcu, próbując zapanować nad płaczem.
- Majka porozmawiaj ze mną. - Złapał ją za rękę. Znalazł ją, w końcu znalazł, a ona znowu chciała odejść bez słowa.
- Zostaw mnie, zapomnij o mnie. Dla Twojego bezpieczeństwa... Wróć do Warszawy! - Wyrwała dłoń i po prostu uciekła, nie zwracając uwagi na łzy który przysłaniały jej drogę.
Chciał ją gonić, ale po chwili zniknęła mu w tłumie przechodniów. Nie wiedząc co ma zrobić, stał przez kilka minut ciągle w tym samym miejscu. Kiedy ją zobaczył poczuł swego rodzaju ulgę, radość.. Nie wierzył, że mogła przestać go kochać. Nie ważne już było dla niego to, że zostawiła go zupełnie bez słowa. Chciał ją tylko odnaleźć i porozmawiać, spróbować odzyskać. Teraz ciągle kołatały mu się w głowie trzy słowa wypowiedziane przez nią przed chwilą. 'Dla Twojego bezpieczeństwa'. Dodatkowo nie potrafił pozbyć się z przed oczu jej wzroku. Zlęknionego, pełnego rozpaczy... Czyżby na prawdę coś mogło jej grozić?!

***

Kiedy wpadła do mieszkania, zamknęła się w pokoju i wtuliła w poduszkę zanosząc płaczem. Paweł, jej Paweł był tutaj, a ona musiała po raz kolejnym uciec przed nim, powiedzieć, żeby o niej zapomniał...
- Maja... - po chwili usłyszała głos matki, pukającej do jej drzwi. - Kochanie, co się stało? - Uchyliła drzwi i podeszła do łóżka córki. - Maja..
- Paweł.. - podniosła na matkę zaczerwienione i opuchnięte oczy - Paweł jest w Wiedniu.. Wpadliśmy na siebie.. A ja.. ja nie mam siły przed nim uciekać, mówić, żeby mnie zostawił...
- Ciii. - przytuliła ją do siebie głaszcząc po głowie.
- Mamo, ja go kocham..
- Wiem córeczko. Nie płacz..
Boże posiedziała przy niej dopóki nie zasnęła zmęczona płaczem.

***

Kiedy obudziła się po kilku godzinach, długo leżała na plecach, wpatrując się w sufit. Ciągle czuła na swojej ręce dłoń Pawła, widziała jego twarz.. Nie dawało jej spokoju, że nie może mu nawet niczego wytłumaczyć. Bała się, że chłopak, którego tak kochała może ją w końcu znienawidzić za to wszystko co mu robi.
Po jakimś czasie podniosła się na łóżku i wzięła do ręki telefon. Przeglądając listę kontaktów zatrzymała się przy wpisie 'mecenas'. Dopiero po dłuższej chwili nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
Potrzebowała jakiejś obiektywnej porady, kogoś kto doskonale znał ich sytuację i znał się na tym.
Drżącym głosem opowiedziała wszystko mężczyźnie. Odpowiedź była prosta - jedno krótkie spotkanie, w miejscu które często odwiedzała na co dzień, tak by uśpić czujność kogoś kto mógłby ją obserwować.
Po chwili wyjęła z szuflady zupełnie nową kartę do telefonu, którą kupiła kiedyś zupełnie pod wpływem chwili, kiedy zaczynał się ten koszmar. Sprawnie włożyła ją do telefonu i wybrała 'utwórz wiadomość'.
Przyjdź jutro o 14 na Plac Mari Teresy. Na trawie, obok fontanny. Majka.
Przez chwilę wpatrywała się w tekst wiadomości. W końcu z mocno bijącym sercem wystukała z pamięci numer i nacisnęła 'wyślij'.
Odłożyła telefon na stolik i odetchnęła głęboko. Jutro miała zobaczyć się z Pawłem.. Tylko.. co ona miała mu powiedzieć? Prawdę, ale jaką? Tą skierowaną dla niego, czy wszystko opowiedzieć..
Po kilku minutach Bożena zapukała do jej pokoju.
- Nie śpisz już? Przygotowałam kolację...
- To chodźmy. - Wstała, próbując się uśmiechnąć.
- Jak się czujesz? - pogładziła jej plecy z troską.
- Mamo, zadzwoniłam do pana Jana..
- Ii? - spojrzała na nią nieco zaskoczona.
- Powiedział, że możemy się raz spotkać w miejscu gdzie często jestem.. - odpowiedziała, siadając przy stole.
- Umówisz się z Pawłem? - Zapytała stawiając przed dziewczyną kubek gorącej herbaty.
- Napisałam sms'a.. - odpowiedziała niepewnie. - Boję się.. boję się, że nie starczy mi siły, żeby na koniec mu powiedzieć, żeby mnie zostawił i odejść... Myślisz, że dobrze robię?
- Na pewno potem będzie Ci lżej, prawda? Będziesz wiedzieć, że Paweł zna prawdę i nie powinien mieć do Ciebie pretensji..
- Wiem.. Przepraszam, chyba nie zjem niczego. Muszę to sobie jakoś ułożyć.. Położę się. - Odsunęła od siebie talerzyk z kanapkami i zniknęła w swoim pokoju.

***

Kolejny dzień od samego rana niemiłosiernie jej się dłużył. Wszystko zaczęło dziać się nagle tak szybko.. Najpierw pojawienie się Pawła, później zgoda na spotkanie. Chodziła po mieszkaniu z kąta w kąt zupełnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wczoraj wieczorem prawie wszystko sobie ułożyła co mu powie, ale teraz kiedy pozostały jej dwie godziny do wyjścia miała pustkę w głowie.
W końcu jednak sięgnęła po torebkę i wyszła z mieszkania. Gdy dochodziła do placu miała jeszcze godzinę czasu. Usiadła na trawie w umówionym miejscu i usiłowała zebrać myśli, przypomnieć sobie chociaż część z tego co ułożyła w nocy.
Kiedy dostrzegła w jednej z alejek znajomą sylwetkę serce biło jej jak szalone.
Znalazł ją bez problemu. Kiedy tylko znalazł się na tyle blisko, od razu dostrzegł w jej oczach strach..
- Maja..
- Usiądź.. - Odezwała się niepewnie. - Masz. - Wcisnęła mu w rękę plik kartek, wyjętych z torebki. - Udawaj, że znamy się ze studiów.
- Majka o co tu chodzi? - spojrzał na nią zaskoczony.
- Zaczekaj.. nie mam dużo czasu, a to nie jest dla mnie proste.. - odwróciła na moment twarz. - Znasz przeszłość mojej matki prawda? Ludzie, z którymi kiedyś współpracowała, teraz odezwali się. Nie wiem o co chodzi, ale szantażują ją.. A my.. co jakiś czas musimy zmieniać mieszkanie. Kiedy wyjeżdżałam... - spojrzała na niego oczami pełnymi łez - byłam pewna, że wrócę po kilku dniach. Chciałam po prostu dać sobie i Tobie trochę czasu. Tylko tutaj okazało się, że nie ma już powrotu. - Spuściła wzrok, ocierając łzy z policzków. - Nie mogę ryzykować i ściągać na Ciebie niebezpieczeństwa. Za bardzo.. za bardzo Cię kocham. - Mówiąc to rozpłakała się zupełnie.
- Majka.. - chciał ją przytulić, ale odsunęła się.
- Nie możemy się więcej kontaktować. Przepraszam Cię za wszystko i proszę wróć teraz do Warszawy i żyj normalnie.
- Maja, ale o czym Ty mówisz?! Przecież.. ja Cię nie mogę tutaj zostawić.. Zwariuję myśląc, że coś Ci tutaj grozi! Nie rozumiesz tego?
- Paweł proszę Cię.. nie utrudniaj niczego..
- Kocham Cię. Tak długo Cię szukałem, nie po to, żeby teraz stracić na zawsze.. Rozumiem, że chcesz to zrobić dla mnie, ale ja tego nie chcę. Słyszysz? - Spojrzał na nią, ujmując jej dłonie.
- Ty nie wiesz jaki to jest koszmar.. Błagam Cię, zniknij teraz. Pozwól mi się pozbierać i wróć tam, gdzie jesteś bezpieczny. Proszę. - Cofnęła delikatnie dłonie i sięgnęła po torebkę leżącą obok. - Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i zapomnisz. - Wstała i na moment zatrzymała się, kiedy ich spojrzenia się spotkały. W końcu jednak odeszła.
- Majka! - Nie zwróciła jednak żadnej uwagi na jego wołanie. Ciągle przyśpieszała tylko kroku, by znaleźć się jak najdalej.
Chwilę siedział patrząc jak się oddala. W końcu jednak wstał i zaczął za nią biec.
- Zaczekaj! - złapał ją za rękę i przytulił z całej siły.
Początkowo chciała znowu uciec, wyrwać się, ale w końcu wtuliła się w jego ramiona.
- Tęsknię za Tobą.. - wyszeptała i rozpłakała się na nowo.
- Maja, wrócę tutaj.. nie zostawię Cię samej..
- Proszę nie.. - odsunęła się od niego i spojrzała na niego załzawionymi oczami. - Ja teraz odejdę, a Ty wyjedź. Tak będzie najlepiej.
Tym razem spokojnie stał na środku alejki, patrząc jak znika wśród turystów. Był jakiś spokojniejszy wiedząc, że Maja go kocha i to co robiła, robiła dla niego, ale nie potrafił przejść do porządku dziennego, nad tym jak teraz wygląda jej życie. Przepełnione strachem i lękiem. Cholernie bał się o nią i najchętniej zabrałby ją gdzie daleko stąd, gdzie nikt by ich nie znalazł. Ale doskonale wiedział, że Majka nigdy by się na to nie zgodziła. W głębi duszy podjął decyzję. Wróci tutaj, musi wrócić.

***

Gdy dotarła do domu, usiadła w kuchni, pozwalając łzą swobodnie spływać po policzkach.
- Maja.. - matka natychmiast usiadła obok niej, ujmując jej dłoń.
- Boję się..
- Czego? Kochanie..
- On... uparł się, że mnie nie zostawi.. Prosiłam go, ale co jeśli nie odpuści? Nie chcę, żeby dla mnie ryzykował..

***

Jeszcze tego samego dnia wymeldował się z hotelu, w którym się zatrzymał i wsiadając do samochodu ruszył w kierunku Warszawy.
Do swojego mieszkania dotarł w środku nocy. Kiedy otworzył drzwi, od razu z zaskoczeniem dostrzegł światło palące się w salonie.
- Kuba? Co Ty robisz o tej porze.
- Mirce znowu coś nawala na stronie, ale chyba będę musiał się jutro pofatygować do biura. Ale, co.. Ty już wróciłeś? I nic, prawda?
- Poczekaj, wezmę prysznic i pogadamy..
Po kilkunastu minutach wrócił do salonu i usiadł przy stole, spoglądając poważnie na kumpla.
- Tylko Ty wiedziałeś, gdzie na prawdę jadę i musisz o tym zapomnieć. Ja jutro idę do Janka, potem o ile mnie nie zabije, muszę zamknąć kilka innych spraw, zajrzeć do Gródka i wyjeżdżam.
- O czym Ty do cholery mówisz?
- O tym, że miałem rację. One nie mogą wrócić, a mnie szlag trafia jak o tym wszystkim myślę.
- Znalazłeś Majkę? - Zapytał, jednak przez dłuższą chwilę nie dostał żadnej odpowiedzi. - Okej, za dużo pytań zadaję. Ale jesteś pewien, że chcesz się w to wszystko pakować?
- A jak mam ją zostawić samą? Przecież ją kocham. A ona.. Ona jest taka zagubiona, przerażona.. Dobra idę spać. - Podniósł się i skierował swoje kroki do swojego pokoju. Kiedy tylko się położył od razu zasnął zmęczony.

***

Kolejny dzień rozpoczął prawie jak zawsze od szybkiej kawy. Zaraz potem wyszedł z mieszkania. Po chwili odjechał spod kamienicy prosto do Oazy.
- Cześć! - podszedł do baru, za którym stała Sylwia.
- Cześć - musnęła jego policzek. - A co Ty tu robisz? Masz jeszcze dwa dni urlopu.
- Mam ważną sprawę do Janka. Jest na górze?
- Jest. - przytaknęła.
- No to teraz trzymaj kciuki, żeby mnie nie zabił. - posłał jej nerwowy uśmiech.
- Dlaczego? Co Ty wymyśliłeś?
- Potem Ci wyjaśnię. - Uśmiechnął się do niej i schodami wszedł na górę. - Cześć.
- Paweł?! Ty nie na urlopie?
- Muszę Ci coś powiedzieć.. - usiadł na jednej z puf przed biurkiem.
- No to mówi.
- Odchodzę.
- Co?! Jak to odchodzisz?!
- Wiem, że powinienem Ci dać więcej czasu, ale muszę jeszcze tylko załatwić kilka spraw i wyjeżdżam. Chciałbym pod koniec tygodnia.
- Ale, gdzie wyjeżdżam, co wyjeżdżam! O czym Ty do cholery mówisz?!
- Janek nie mogę Ci nic więcej powiedzieć.. Po prostu muszę wyjechać. Może kiedyś wrócę, ale na razie muszę wszystko tutaj pozamykać, odciąć się od Was. - Próbował jakoś spokojnie wytłumaczyć, chociaż sam bał się tego co będzie.
- W coś Ty się Zduński znowu wpakował?

***

Po jakimś czasie Paweł zszedł na salę, gdzie czekała go kolejna rozmowa. Z Sylwią. Kiedy tylko podszedł do baru, dziewczyna od razu spojrzała na niego pytająco.
- Odchodzę. - Powiedział, siadając na krześle.
- Co takiego?!
- Muszę wyjechać i mam do Ciebie prośbę. Zapomnij, że znałaś Pawła Zduńskiego i Maję Chojnacką. Może przesadzam, ale jej wzro... - Przerwał, gdy tylko zorientował się, że zaraz powie za dużo.
- Paweł, o czym Ty mówisz?! Znalazłeś Majkę?
- ....
- Mam nie zadawać pytań. - Odpowiedziała sama sobie, gdy chłopak przez dłuższą chwilę milczał.
- Chciałbym z Tobą porozmawiać, ale na prawdę nie mogę.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała.
- Za kilka dni. Muszę jeszcze zajrzeć do Gródka.. Nie patrz tak na mnie! - spróbował się do niej uśmiechnąć. - Kiedyś się odezwę. A teraz muszę iść, mam jeszcze sporo spraw do załatwienia. Chodź.. - Wyciągnął do niej ręce i mocno przytulił.
- Powodzenia..
- Do zobaczenia.
- Paweł! - zatrzymała go jeszcze gdy miał już wychodzić. - Powiedz jej.. że zawsze będzie moją przyjaciółką.
- ... - nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się i wyszedł z Oazy.
Ciężko mu było opuszczać tamto miejsce. Pracował tam odkąd pamiętał i klub stał się takim jego drugim domem.

***

Kilka dni później miał już większość spraw załatwionych. Był również po wizycie u Piotrka. Brat nie potrafił go zrozumieć i długo próbował przekonać, żeby zmienił decyzję, nie pchał się w kłopoty. Paweł jednak uparcie pozostał przy swoim. W końcu chodziło o Majkę, chociaż nikomu tego nie mógł powiedzieć.
Właśnie siedział w samochodzie, jadąc do Gródka. Cholernie się denerwował się przed wizytą. Spodziewał się jak bardzo jego matka, zdenerwuje się słysząc tylko tak bardzo okrojone informacje. Jednak musiał ją jakoś uprzedzić, bo sam z własnego doświadczenia wiedział, jak by się denerwowała gdyby po prostu zniknął.
Zaparkował przed przychodnią i biorąc głęboki oddech, wbiegł po schodach i nacisnął dzwonek. Po chwili drzwi się uchyliły i stanęła w nich Marysia.
- Paweł. Wejdź synku.
- Cześć mamo. - Uśmiechnął się do niej i musnął jej policzek. - Jest Artur? - Zapytał po chwili.
- Jest, a coś się stała? - Spojrzała na niego badawczo wchodząc do salonu.
- Chce z Wami porozmawiać.. O cześć. - Uścisnął dłoń mężczyzny i usiadł na kanapie.
- Paweł, co się dzieje? - Marysia spojrzała na niego nerwowo. Od razu intuicyjnie wyczuła, że coś jest nie tak.
- Muszę Was uprzedzić, że wyjeżdżam.. - zaczął.
- Dokąd?
- Mamo, zaczekaj. Nie mogę Wam powiedzieć dokąd. W ogóle niewiele mogę Wam powiedzieć. Po prostu muszę wyjechać, a w zasadzie chcę. Wszystko już pozamykałem w Warszawie i jutro wyjeżdżam.
- Paweł, ale co Ty w ogóle mówisz? Nie wiem, coś Ci grozi?
- Mamo, proszę spokojnie. Nic się dzieje. To wszystko jest bardzo skomplikowane, ale wszystko będzie dobrze. - Próbował ją jakoś uspokoić. - Musiałem przyjechać i Was uprzedzić, żebyście się tak nie denerwowali. Nie dzwońcie też do mnie, zmienię numer.
- Paweł, ale jak my się mamy nie denerwować?
- Wiesz co robisz? - zapytał Artur.
- Wiem. Odezwę się kiedyś do Was i mam nadzieję, kiedyś wrócimy.
- Wrócimy? Paweł..
- Lepiej już pójdę... - Podniósł się z kanapy. Czuł, że im dłużej zostanie, tym może być gorzej.
- Już? Zostań..
- Tak będzie lepiej. Kocham Cię mamo. - Przytulił ją mocno do siebie. - Ucałujcie Basię ode mnie. Cześć. - Pożegnał się z Arturem i wyszedł.
Po chwili odjechał kierując się w stronę Warszawy.

***

Cały wieczór spędził na pakowaniu się. Kiedy już ustawił torby pod ścianą w przedpokoju, usiadł na kanapie w salonie i ogarnął wzrokiem całe mieszkanie. Ciężko mu było wyjeżdżać. Zostawiał tutaj część swojego życia i wiele wspomnień. Nie miał pojęcia co czeka go w Wiedniu, jak wszystko się potoczy, czy Majka jeszcze jest w tym samym miejscu, ale wiedział, że nie może inaczej postąpić. Nie może zostawić ukochanej osoby, kiedy ona go najbardziej potrzebuje. Nie mógł też sobie pozwolić, żeby ją stracić, bo jeśli teraz nie wyjedzie drugi raz może już nie znaleźć z nią kontaktu.

***

Ta noc trwała dla niego wyjątkowo długo. Kiedy tylko za oknem zaczęło świtać, zwlekł się z łóżka, został na stole swój komplet kluczy dla Kuby i zabierając rzeczy zszedł na dół do samochodu. Po kilku minutach odjechał spod kamienicy, wprost w nieznane.

***

Droga minęła mu bez większych trudności. Kilka kilometrów przed Wiedniem zatrzymał się i sięgnął po komórkę. Przez chwilę zastanawiał się, aż w końcu wystukał z pamięci numer przyłożył telefon do ucha.
- No odbierz.. - wyszeptał, słysząc po raz kolejny sygnał w słuchawce.

***

Właśnie zabierała się za obiad, kiedy rozdzwoniła się jej komórka. Na wyświetlaczu migał nieznany numer. Przez chwilę zastanawiała się trzymając ją w dłoni, aż w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham.
- Maja, proszę posłuchaj mnie.
- Paweł?! - w ogóle nie spodziewała się go usłyszeć po drugiej stronie. - Po co dzwonisz?
- Możesz przyjść za półtorej godziny tam gdzie ostatnio.
- Jesteś tutaj? - zapytała zaskoczona. - Nie możemy..
- Proszę. Możesz? - Nie odpuszczał.
- ... - przez moment zawahała się. - Mogę.. - odpowiedziała w końcu powoli.
Kiedy rozłączyła się, podeszła do okna, opierając się dłońmi o parapet. Co on wyprawiał? Gdzieś w środku czuła, że nie odpuści, a może nawet trochę tego chciała, ale z drugiej strony po ostatniej rozmowie miała nadzieję, że to było ich ostatnie spotkanie, że zniknie z jej życia, a ona w końcu stanie na nogi i da sobie radę.
Po chwili zajrzała do pokoju matki, która miała tego dnia wolne. Niepewnie usiadła na łóżku i po chwili podniosła na nią wzrok.
- Muszę wyjść za niedługo..
- Dokąd? Wiesz, że nie powinnaś dużo chodzić po mieście.
- Wiem.. - urwała na moment. - Paweł dzwonił.
- Majka..
- Wiem! Myślałam, że tym spotkaniem w zeszłym tygodniu zakończymy wszystko, ale.. on mnie w ogóle nie słucha, jak bym mówiła do ściany. - Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
- Ale pójdziesz się z nim spotkać.
- A co mam zrobić? W ogóle.. co teraz będzie? - usiadła ponownie obok matki.

***

Niepewnie rozglądając się wokół w poszukiwaniu Pawła, szła jedną z alejek. Po chwili dostrzegła go siedzącego na trawie, niedaleko fontanny.
- Co Ty wyprawiasz? - Podeszła do niego.
- Majka.. - wstał i chciał chwycić jej dłoń, ale się odsunęła.
- Nie rozumiesz, że nie możesz tu przyjeżdżać? W ogóle nie powinniśmy się widzieć. - Odwróciła na moment twarz, bo czuła, że za chwilę w jej oczach pojawią się łzy.
- Maja, ale się już stąd nigdzie nie wybieram..
- Co?!
- Nie mogę Cię tutaj zostawić. Zostaję.
- Ale nie możesz! - Spojrzała mu prosto w oczy, załzawionym wzrokiem. - Nie wiesz w ogóle w co się pchasz. A co z Twoim życiem w Warszawie, co z Twoją mamą, Piotrkiem.. Paweł nie możesz im tego robić, nie możesz z mojego powodu ich wszystkich zostawić..
- Usiądź.. - ujął jej dłoń i sam usiadł na trawie - i pozwól mi coś powiedzieć. Kocham Cię i nie mogę odpuścić. Czy gdybym ja wyjechał, zniknął.. Ty mogłabyś zupełnie odpuścić i zapomnieć?
- Nie.. - odpowiedziała od razu, ocierając łzę z policzka.
- Widzisz.. Pozamykałem wszystkie sprawy w Warszawie, uprzedziłem Piotrka i mamę.. Kochanie, podjąłem decyzję i zostaję tutaj.
- Paweł... - wtuliła się z całej siły w jego ramiona - Kocham Cię, kocham... - głos jej się załamał. - Przepraszam.. - wyszeptała. - Wiem, że źle zrobiłam.. Przepraszam.
- Ciii, nie ważne. - Musnął ustami jej włosy. - To raczej ja Cię powinienem przeprosić..
- Daj spokój..
- To co? - Odsunął ją lekko od siebie. - Zabierzesz mnie gdzieś, czy będziemy tutaj tak siedzieć? - Uśmiechnął się.
- Tylko.. ja zawsze będę mieć wyrzuty sumienia, że dla mnie..
- Maja, kocham Cię! I tutaj znajdę swoje szczęście, bo Ty tutaj jesteś. - Uśmiechnął się do niej, patrząc jej w oczy. Musnął delikatnie jej usta, i biorąc za rękę wstał. - To dokąd idziemy?

***

Zaparkował pod blokiem, w którym wynajmowały mieszkanie. Zabrał swoje rzeczy z bagażnika i prowadzony przez Majkę wszedł na odpowiedni piętro. Dziewczyna na moment zatrzymała się przed drzwiami.
- Nie wiem, co mama powie, a mecenas.. Miałyśmy zerwać kontakt ze wszystkimi, a Ty przyjechałeś..
- Przyjechałem i zerwałem wszelkie kontakty. Chodźmy.
Otworzyła drzwi i powoli weszła do przedpokoju.
- Jesteś już? - Po chwili ze swojego pokoju wyszła Bożena. - Paweł? - przystanęła zdziwiona.
- Dzień dobry. - Uśmiechnął się.
- Maja, ale Wy wiecie, że nie..
- Mamo.. - przerwała jej.
- Zostaję tutaj i nie wracam już do Warszawy.
- Jak to? - Chojnacka spojrzała na niego poważnie.
Razem jakoś wytłumaczyli wszystko mamie Majki. Majka chociaż miała pewne wątpliwości, co do słuszności tej decyzji, popierała Pawła.

***

Siedzieli na łóżku, w swoim pokoju. Paweł obejmował Maję.
- Nie wierzę w to.. - odezwała się po dłuższej chwili ciszy. - Nigdy nie marzyłam nawet, że mogę Cię tutaj mieć.
- Teraz już nigdy się nie rozstaniemy. I kiedyś wrócimy do domu. Zobaczysz. - Musnął ustami jej włosy.
- Po jakimś czasie, już w ogóle przestałam w to wierzyć. - westchnęła. - Paweł.. a czy Ty.. Ty nie masz do mnie żalu?
- A jakie to ma teraz znaczenie?
- Powiedz. - Usiadła po turecku na przeciwko niego.
- Na początku kiedy wyjechałaś niczego nie rozumiałem i tak, byłem zły.. ale potem kiedy Kuba was szukał i miał ciągle nowe informacje, już tylko się o Ciebie bałem. Widziałem, że coś jest nie tak. Ale teraz o tym zapomnimy, co? Chodź do mnie. - Ponownie zamknął ją w swoich ramionach. - Sylwia, prosiła, żeby Ci powiedzieć, że zawsze będziesz jej przyjaciółką. - Odezwał się po chwili. - Domyśliła się, że chodzi o Ciebie.
- Sylwia.. tak strasznie mi jej brakuje.. - wtuliła się mocniej w jego tors.

***

Mijały dni, tygodnie, miesiące.
Znów mogli żyć razem. Kochali się i najważniejsze było to, że się odzyskali. Kilka razy zmienili mieszkanie. Paweł znalazł w Wiedniu pracę, a Maja dzielnie studiowała. Kiedy przez dłuższy jej matka nie dostawała żadnych telefonów, ani listów zupełnie zapominała dlaczego tam jest.
Tego dnia dziewczynę czekał bardzo ciężki egzamin, którego strasznie się bała. Paweł miał akurat wolne, więc poszedł z nią na uczelnię. Siedział na ławce na przeciwko budynku i czekał na ukochaną. W pewnym momencie zobaczył ją wybiegającą z uczelni.
- Zdałam! - krzyknęła biegnąć w jego stronę i rzuciła mu się na szyję.
- Widzisz! - Uśmiechnął się ciepło i zatopił na moment w jej ustach. - To co, trzeba to uczcić?
- Paweł, ale.. - spojrzała na niego niepewnie.
- Ech, wiem. Powinniśmy wrócić do domu. Ale chodź, przejdziemy się chociaż.. - chwycił jej dłoń i pociągnął za sobą.
- Paweł, a w zasadzie, dlaczego nie chcesz ze mną studiować?
- Oj, kotek. Wziąłem dziekankę i jak wrócimy do Polski, to wszystko nadrobię.
- Jak chcesz.. - wzruszyła ramionami. - Ale.. byśmy się mogli razem uczyć.. - spojrzała na niego z uśmiechem.
- Przypomnieć Ci jak zawsze się przy tym na mnie denerwowałaś? - roześmiał się.
- Oj tam. Bo Ty zawsze wymyślałeś sobie ciekawsze rzeczy.. - nie dokończyła, bo zamknął jej usta pocałunkiem.

Wchodzili do kamienicy ciągle śmiejąc się i przekomarzając. To że mieli siebie pomagało im się jakoś oderwać od tego koszmaru w jakim żyli.
Kiedy znaleźli się na odpowiednim piętrze Majka zatrzymała się gwałtownie.
- Paweł..
Pod ich drzwiami czekał na nich mecenas i policjant.
- Maju spokojnie. Nic się nie stało. - Pan Jan od razu dostrzegł wyraz jej twarzy. - Wejdźmy do środka.
Drżącą dłonią otworzyła drzwi i wprowadziła mężczyzn do kuchni. Usiedli przy stole, a Majka na kolanach Pawła.
- Mój kolega.. - zaczął mecenas, wskazując głową na funkcjonariusza - pracuje w policji. Dzisiaj był pod Wiedniem wypadek samochodowy i od razu do mnie zadzwonił, bo sprawca wydał mu się jakiś znajomy. Jest to najważniejszy człowiek spośród ludzi, którzy Wam grożą.
- Jak to? - patrzyła na niego z zupełnym niedowierzaniem.
- To znaczy, że..
- Nie. - Przerwał Pawłowi. - Nie możecie jeszcze wrócić. Na wolności są jeszcze pozostali. Trzeba czekać aż ich szef zacznie sypać. Tutaj przeprowadziliście się niedawno, więc możecie zostać, ale musicie teraz bardzo uważać. Najlepiej w ogóle nie wychodźcie z mieszkania.
- Ale przecież mówił pan..
- Trzeba czekać, bo nie wiadomo jak reszta zareaguje na wiadomość o aresztowaniu. Twoja mama jest w pracy? - spojrzał na Majkę.
- Ta.. tak.
- Pojadę po nią lepiej. A Wy uważajcie na siebie. Do widzenia.
- Do widzenia. - Paweł odprowadził ich do drzwi i zamknął za nimi. - Heej.. - kucnął przed dziewczyną gdy wrócił do kuchni - spokojnie. Ich jakiś tam mózg wpadł przez przypadek i teraz już tylko będzie lepiej. - Objął swoimi dłońmi jej dłonie.
- Przecież sam słyszałeś. Nie wiadomo co teraz będzie.
- Kochanie, jestem przekonany, że szybko ich wszystkich złapią. Zobaczysz.
- Myślisz?
- Mhm. - Uśmiechnął się do niej ciepło.
- Tylko gdzie ta mama... - obejrzała się stronę okna.
- Zaraz będzie. - Wstał i musnął jej głowę.
Tak jak powiedział Paweł, mecenas po kilkunastu minutach odwiózł Chojnacką do domu po drodze wszystko jej wyjaśniając. Kiedy wszyscy byli już w mieszkaniu Maja trochę się uspokoiła. W końcu to co powtarzał Paweł było całkiem logiczne. Skoro złapali szefa, to zatrzymanie pozostałych powinno być tylko kwestią czasu.

***

Kolejne dni były prawie zupełnie identyczne. Prawie w ogóle nie wychodzili z domu, a każdy dźwięk telefonu powodował, że w oczach Mai znowu pojawiał się dawny strach.
- Mam już tego dosyć. Nudzi mi się. - Usiadła na łóżku, spoglądając na Pawła.
- Nudzi Ci się? - Spojrzał na nią, unosząc brwi, i przyciągnął delikatnie do siebie. - Pomyślmy co z tym możemy zrobić.. - zaczął delikatnie całował jej szyję.
- Paweł.. Nie teraz, mama.. - odsunęła się delikatnie.
- Ale chodź do mnie. - Zamknął ją w swoich ramionach. - Mecenas się nie odzywał?
- Nie. Tamci ludzie też od prawie dwóch tygodni nie dzwonią do mamy.. Kotek.. - zaczęła po chwili niepewnie.
- Tak?
- Bo nie rozmawialiśmy o tym od Twojego przyjazdu, ale nie żałujesz? Nie tęsknisz za rodziną?
- Oczywiście, że tęsknię, ale teraz mam swoją rodzinę. Mam Ciebie. Jak w ogóle możesz pytać, czy żałuję?
- Kocham Cię..
- Ja Ciebie też.
Po chwili kiedy podniósł głowę i spojrzał na twarz Majki, dziewczyna spała, wtulona w jego klatę piersiową.
Po kilku minutach rozległo się pukanie do ich pokoju.
- Zrobiłam kawę, przyjdziecie?
- Maja zasnęła. - Uśmiechnął się, spoglądając na nią. - Ale ja zaraz przyjdę.
Po chwili przełożył ją delikatnie na poduszkę i całując ją w czoło wyszedł z pokoju.

***

Minęło znów kilka dni, a mecenas ciągle milczał.
Maja siedziała na parapecie, wpatrzona w szybę. Źle czuła się zamknięta w czterech ścianach. Należała do tej grupy osób, które ciągle musiały coś robić.
Paweł wszedł do pokoju biorąc do rąk laptopa.
- Zobacz jaka ładna pogoda. - Odezwała się, nie odrywając wzroku od okna. - Najchętniej położyłabym się teraz na trawie i poopalała się, albo poszła na spacer. Cokolwiek.
- Oj, kotek.. - podszedł do niej. - Męczysz się, oj męczysz. Wiesz co? Jak wrócimy do Polski, to zabiorę do Grabiny na tydzień. Odpoczniemy sobie..
- Oj tak.. - przytuliła się do niego. - Tylko.. - zawahała się na moment - jak wszyscy zareagują na mój powrót?
- Ucieszą się. Na pewno. Przecież wszyscy Cię lubią.
- Ale w końcu tak zniknęłam..
- Przestań. Zrozumieją. - Posłał jej ciepły uśmiech i mocniej przytulił.
- Maja, Paweł! - z sąsiedniego pokoju dobiegł ich głos matki dziewczyny. - Chodźcie, zaraz pan Jan przyjdzie!
- Chodź! - natychmiast zeskoczyła z parapety i chwyciła dłoń chłopaka.

***

Wszyscy wpatrywali się w mecenasa, który od krótkiej chwili siedział przy kuchennym stole.
- Możecie się pakować. - Odezwał się w końcu.
Początkowo nikt nie zareagował.
- Mają wszystkich.
- Boże, na prawdę? - Bożena nie mogła uwierzyć, że to wszystko się kończy.
- Na prawdę.
- Paweł słyszysz?! - Majka, przytuliła się do niego z całej siły. W oczach pojawiły jej się łzy radości. - Możemy wrócić!
- A nie mówiłem Ci? - Objął ją i musnął jej wargi. - Wracamy do domu. - W końcu mógł odetchnąć. Już nic im nie groziło, Maja była bezpieczna i mogli wrócić do Polski, do domu.
- W takim razie do zobaczenia w Polsce. - Mecenas wstał i pożegnał się ze wszystkimi.
- Mamuś.. - Maja wtuliła się w ramiona matki. - Wracamy!
Paweł wycofał się z kuchni zastawiając je same. Po kilku minutach Maja weszła do ich pokoju.
- Możemy wracać! - Usiadła na jego kolanach, obejmując go. W jej oczach ciągle malowała się ogromna radość. - Chodź! - pociągnęła go za rękę w stronę szafy i wyjęła z niej torbę.
- Kiedy Twoja mama chce jechać?
- Nie wiem. Ale jedźmy choćby zaraz.
- ... - Roześmiał się, patrząc na nią. Była tak strasznie szczęśliwa.. - Zaczekaj, spokojnie. Wdech-wydech. - Odezwał się, śmiejąc się.
- Oj, Paweł.. - odpowiedziała mu również śmiechem. Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go w usta. - Chodź, pakujemy się. - Odwróciła się, od razu sięgając do szafy.

- To Ty to jeszcze dopakuj, a ja pójdę pomóc mamie. - Rozejrzała się po pokoju. - Nie zapomnij o tym. - Wskazała mu karton pod biurkiem.
- Pamiętam kochanie. - Uśmiechnął się do niej, podchodząc i obejmując w pasie. - Ale teraz należy mi się chwila odpoczynku. - Musnął jej usta.
- Jesteś pewien?
- Mhm. - ponownie ją pocałował na dłużej zatapiając się w jej ustach.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Musnął jeszcze raz jej usta i w końcu puścił.

***

Postanowili wracać jeszcze tego dnia. Zmieniając mieszkania nigdy nie rozpakowywali się do końca, więc pakowanie poszło im dosyć sprawnie.
Po południu Maja zajrzała na uczelnię, by zabrać stamtąd dokumenty, a Paweł i Bożena zadzwonili do swoich pracodawców.
Około 16 byli gotowi do wyjazdu. Paweł zniósł wszystkie bagaże do samochodu i odszedł jeszcze kawałek, wyciągając komórkę z kieszeni. Z pamięci wystukał numer Kuby i przełożył telefon do ucha. Ku ogromnemu zdziwieniu chłopaka uprzedził go, że dzisiaj wracają. Miał też do niego ogromną prośbę.

***

Droga minęła im bez większych problemów. Do Warszawy dotarli około 21:30. Najpierw odwieźli Chojnacką do domu. Maja początkowo chciała tam zostać, ale w końcu matka przekonała ją, żeby wracała z Pawłem do mieszkania, a ona przecież da sobie radę.

***

Kiedy zatrzymali się przed odpowiednimi drzwiami, w oczach Majki zaiskrzyły się delikatnie łzy. Tak dawno tu nie była, a tak piękne wspomnienia wiązały się z tym miejscem. Paweł nacisnął dzwonek i po chwili w drzwiach pojawił się Ziober.
- Cześć Stary! Majeczka! - przywitał się z Pawłem i przytulił Maję. - Chodźcie, mnie już nie ma. - Wziął kurtkę i ulotnił się z mieszkania.
- Zaczekaj na moment. - Zduński uśmiechnął się do ukochanej, zamykając drzwi i zajrzał do salonu. Po chwili wrócił do przedpokoju i biorąc ją za rękę, poprowadził za sobą.
- Paweł.. - zatrzymała się w progu zaskoczona. Stół był nakryty do kolacji, a pokój oświetlał tylko blask kilku świeczek.
- Witaj w domu kochanie. - Uśmiechnął się i musnął jej policzek.
Podeszła za nim do stoły i usiadła na jednym z krzeseł. Paweł na moment zniknął w kuchni. Wracając niósł bukiet czerwonych róż.
- Kotek..
- Majuś zaczekaj.. Wiem, że.. nosisz pierścionek - ujął jej dłoń - ale powinienem zapytać jeszcze raz. - Uklęknął przed nią biorąc głęboki oddech. - Zostaniesz moją żoną? - Chociaż pytał o to już drugi raz, denerwował się tak samo jak za pierwszym, a może i nawet bardziej.
- Paweł... - odezwała się dopiero po chwili drżącym głosem, a po policzkach zaczęły spływać jej łzy. - Tak, oczywiście, że tak! - Uklęknęła obok niego i wtuliła się w jego ramiona. - Kocham Cię i.. - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale głos jej się załamał.
- Ja Ciebie też. Ale nie płacz.. - ujął w dłonie jej twarz i opuszkami palców starł z niej łzy. - Nie płacz.. - delikatne musnął jej usta. Oddała pocałunek obejmując go za szyję. Po chwili wziął ją na ręce, nie przestając całować i zaniósł prosto do sypialni.

niedziela, 8 lipca 2012

1.

Witam!

W tym miejscu pojawiać będą się tzw. jednorazówki, czyli opowiadania będące całością od początku do końca. Mam kilka w zapasie, a i mam nadzieję, że z czasem powstaną nowe.

Jak na razie wszystko będzie 'się kręcić' w ogół dwóch par - Majki i Pawła ("M jak miłość") oraz Natalii i Artura ("Hotel 52"). Może z biegiem czasu zahaczę też o kogoś innego.. zobaczymy!




Na dzisiaj Natalia i Artur - sezon IV H52


"Trudno tak razem być nam ze sobą..."

Od tygodnia wszystko było nie tak. Artur zamieszkał z Kubą i Martą, nie mówiąc Natalii ani słowa, nie wyjaśniając niczego. Dowiedziała się dopiero przypadkiem. Nie miała pojęcia co się dzieje, co się stało z nimi. Nie wiedziała co robi nie tak, bo zawsze kiedy chciała pomóc Arturowi, on odsuwał się i wszystko zaczynało się sypać. Nie miała już w ogóle siły. Miała dosyć jego pretensji za jej zainteresowanie, pretensji jego matki..
Wzięła dwie duże torby i wyszła z mieszkania. Chciała postawić go przed wyborem. Mógł zabrać te rzeczy, co byłoby końcem, albo mogli dać sobie jeszcze jedną szansę. Kolejną.

***

- Dzień dobry. - Podeszła do recepcji, kątem oka spoglądając na Górską stojącą obok. - Możemy porozmawiać?  - Przeniosła swój wzrok na chłopaka.
- Przepraszam.. - spojrzał na Dorotę i matkę i wychodząc zza lady, odszedł kawałek z Lipską. - Natalia, proszę Cię. Daj już spokój.
- Chcę Ci tylko powiedzieć, że... u mnie w samochodzie są Twoje rzeczy. Decyzja należy do Ciebie, co z nimi zrobimy. Ja tak dłużej nie mogę. - Wyrzuciła z siebie, nie patrząc mu nawet w oczy i ruszyła szybkim krokiem w kierunku windy.

Gdzieś w głębi duszy miała nadzieję.. łudziła się, że przyjdzie, wyjaśni jej dlaczego ostatnio zachowywał się tak dziwnie, wrócą razem do domu..
Kiedy kończyła się historia z Malewiczem myślała, że teraz już wszystko będzie dobrze, bo się kochają, a tymczasem... wszystko było nie tak.

***

Pragnął się od niej odsunąć. Wbrew sobie. Nie mógł przecież zniszczyć jej życia, być ciężarem do końca. Zasługiwała przecież na szczęście, a on jej go nie mógł dać. Nigdy jednak nie spodziewał się, że każe mu wybierać, że pozwoli odejść. Teraz dopiero poczuł jakie to wszystko będzie trudne.
Ale nie mógł postąpić inaczej, nie mógł już się wycofać. Uważał, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.

Kiedy w recepcji zapanował jako taki spokój, udał się do gabinetu Lipskiej. Zapukał i po chwili nacisnął klamkę.
- Artur.. - podniosła na niego swoje spojrzenie, znad dokumentów. Od razu domyśliła się, co chciał jej powiedzieć.
- Daj mi kluczyki.. - Odezwał się po chwili.
- ... - Przez dłuższą chwilę, patrzyła na niego bez słowa. Doskonale zdawała sobie sprawę, że kiedy Górski wyjdzie z pomieszczenia to będzie już koniec.
Chciała coś powiedzieć, kiedy znowu ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Natalia.. - do środka weszła Iwona.. - O, może ja przyjdę później.
- Nie, ja już wychodzę. - Artur spojrzał na nią kątem oka. - Daj. - Powtórzył, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
- Zostaw je w recepcji.. - podała mu kluczyki, odwracając wzrok. - Mam Ci coś podpisać? - Zapytała Iwonę, kiedy drzwi zamknęły się za recepcjonistą.
- Tutaj są nowe umowy dla dostawców.. - podsunęła jej kilka kartek A4 - i musimy porozmawiać. - Usiadła na przeciwko jej biurka. - Nie mówiłam nic na odprawie, ale jest naprawdę coraz gorzej. Jeśli pójdzie tak dalej... Natalia słuchasz mnie? - Spojrzała na dziewczynę, która stukała długopisem w blat i patrzyła za okno.
- Co? Przepraszam..
- Coś się stało?
- Nie... To znaczy... Iwona, przepraszam. Wiem, że to jest ważne, ale muszę coś załatwić. Przyjdę do Ciebie później. - W pośpiechu wstała i wyszła z gabinetu.

Wybiegła z hotelu, kierując się od razu w stronę pobliskiego parkingu. Po chwili zobaczyła Artura, który właśnie otwierał bagażnik jej samochodu.
- Zostaw to.. - podeszła do niego. - Artur.. porozmawiaj ze mną..
- Natalia, o co Ci chodzi? - Spojrzał na nią.
- Artur, ja.. ja nie chcę, ja... zależy mi na Tobie. Proszę porozmawiaj ze mną. Powiedz mi co się dzieje.. Dlaczego..
- Chcesz się wszystkiego dowiedzieć i zrozumieć? - Przerwał jej ostrym tonem. - To chodź. - Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę hotelu.

Zaprowadził ją do szatni pracowników, otworzył swoją szafkę i wyjmując ze swojej torby białą, obszerną teczkę, wcisnął ją jej w ręce.
- Co.. - spojrzała na niego zaskoczona, doskonale wiedziała co jest w środku. Jego wyniki ze szpitala.
- Poczytaj sobie i może zrozumiesz.. - spojrzał na nią przelotnie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Nie chciał jej mówić, nie chciał wywoływać u niej współczucia, ale sam też już nie miał siły. Kochał ją..
Wyszedł z hotelu, nie zastanawiając się dokąd idzie.

Przez moment patrzyła na zamknięte drzwi, dopiero po chwili przeniosła wzrok na teczkę trzymaną w dłoniach. Usiadła na ławeczce, kładąc ją kolanach. Rozwiązała tasiemkę i wyjęła ze środka kilka kartek.
Wyniki EKG i każde kolejne, z tego co wyczytała z opisów lekarzy sporo odbiegały od normy... Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiała. Przecież.. mówił, że wszystko jest w porządku, że leki wystarczą. Wzięła do rąk ostatnią kartkę. Zalecenia lekarza. W jej oczach zabłysły łzy. Okłamywał ją. Nic nie było tak jak mówił, a jego stan w cale nie był dobry.. Był poważnie chory i nic jej nie powiedział. Nic.
Nie zwróciła uwagi, kiedy drzwi się otwarły i do środka wszedł Robert.
- Natalia.. - przystanął zdziwiony.
- ... - Szybko zaczęła ocierać policzki, zbierając rozłożone papiery.
- ... - Usiadł obok niej, domyślając się co przegląda.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedział? Tylko teraz, kiedy... Wiedziałeś?
- .. - przytaknął tylko, nie odzywając się. - Miałem o tym zapomnieć, ale... - zawahał się na moment. - Wymyślił sobie, że robi to dla Ciebie. Nie chciał Cię tym wszystkich obarczać, obciążać sobą prawdopodobnie do końca życia..
- Ale przecież... - nie dokończyła, tylko pokręciła głową. Po chwili zabrała teczkę i wstała. - Pójdę...

***

Siedziała w swoim gabinecie, kręcąc się delikatnie na krześle. Przed nią leżała teczka Artura.
Próbowała do niego dzwonić kilka razy, ale ciągle słyszała jeden komunikat 'abonent jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon'. Nie miała pojęcia co ma zrobić.. Czuła do niego żal, ale jednocześnie cholernie bała się o niego i tak bardzo chciała też znaleźć się teraz przy nim, porozmawiać, powiedzieć, że nie da się odsunąć...

W końcu zebrała swoje rzeczy i wyszła z gabinetu. Wsiadając do samochodu nie wiedziała dokąd pojechać. Podświadomie pojechała w tę część Warszawy, gdzie często chodzili na spacery. Zaparkowała samochód i udała się do pobliskiego parku. Nie łudziła się, że spotka tam Artura, po prostu chciała posiedzieć, pomyśleć
Kiedy po dłuższym czasie, rozejrzała się wokoło, dostrzegła nad oczkiem wodnym znajomą i tak charakterystyczną postać..
Natychmiast poderwała się z ławeczki i podeszła do chłopaka szybkim krokiem.
- Artur.. - przystanęła za nim.
- .. - odwrócił się natychmiast. - Co Ty tutaj robisz? Po co..
- Przestań. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Natalia, po co Ci taki ktoś jak ja?! Chcesz się ze mną męczyć do końca życia?!
- Artur! Kocham Cię!
- ... - na moment odwrócił twarz. - Na..
- Nie rozumiesz?! - Nie pozwoliła mu nic powiedzieć. - Nie rozumiesz, że to wszystko nie na tym polega? Nie chcesz mi sprawiać kłopotów, okej. Tylko.. pomyślałeś, że mi wcale nie będzie łatwiej?! Że Cię potrzebuję?! Powiedziałam wszystko i jeśli dalej nie chcesz ze mną być, jeśli mnie nie kochasz... - nie dokończyła, tylko odwróciła się, chcąc odejść.
Przez chwilę stał ciągle w tym samym miejscu. Nie wiedział co teraz zrobić. W końcu ruszył się z miejsca..
- Natalia, zaczekaj. - Złapał ją za rękę, odwracając ją do siebie przodem. Przez chwilę patrzył na nią, bez słowa. - Kocham Cię.
- ... - Na jej twarzy stopniowo pojawił się uśmiech. - Damy radę. - Wyszeptała cicho.

"...bez siebie nie jest lżej
lecz trzeba nam
trzeba dbać o tę miłość
nie wolno stracić jej
nam nie wolno stracić jej"