Wiedeń. Jedna z najbardziej zielonych stolic Europy, z wieloma pięknymi zabytkami i atrakcjami. Chyba każdy kto odwiedził kiedyś to miejsce wyjeżdżał zauroczony. Nikt tam nie mógł się nudzić, zawsze znajdował coś dla siebie.
Plac Marii Teresy. Jedno z tych
uroczych miejsc, gdzie często się wraca. Jak zwykle było tam
mnóstwo ludzi. Roześmianych turystów robiących sobie mnóstwo
zdjęć.
Na trawnikach jak zawsze siedziało
wiele młodych ludzi. Nikt z nich jakoś wyjątkowo nie rzucał się
w oczy. Ale gdy się przyjrzało, można było dostrzec pewną
brunetkę, która nie pasowała do pozostałem gromadki. Blada twarz,
oczy przepełnione smutkiem.. Siedziała po turecku w dłoniach
trzymając fotografię młodego mężczyzny. Chociaż zdawała sobie
świetnie sprawę, że nie powinna jej mieć, nie potrafiła jej
wyrzuć, nie potrafiła pozbyć się chociaż tak niewielkiej jego
części. Tak bardzo go kochała i tak cholernie za nim tęskniła.
Każde wspomnienie o nim, o tym jacy byli razem szczęśliwi
powodowała u niej ogromny ból w sercu. Wiele by dała, żeby się
do niego przytulić i znowu poczuć bezpiecznie. Tymczasem żadna z
tych rzeczy nie miała już nigdy nastąpić. Ona była tutaj, on
Warszawie. Odległość w cale nie tak bardzo znacząco, ale ona nie
miała żadnego prawa, żeby się do niego odezwać. Każdy chociaż
minimalny kontakt mógł sprowadzić na niego niebezpieczeństwo.
Ludzie grożący jej matce wiedzieli o nich wszystko i byli gotowi
posunąć się do wszystkiego.
Po jakimś czasie spojrzała na zegarek
i szybko schowała fotografię do portfela, podniosła się z trawy i
ruszyła w stronę ulicy. Po kilku minutach usłyszała z torebki
dźwięk telefonu. Gdy wyjęła komórkę, na wyświetlaczu była
wiadomość o odebranym sms'ie. Nadawca od tygodni ten sam - Paweł.
Skasowała nawet nie odczytując. Nie miała na to siły. Wrzuciła
telefon z powrotem to torby przewieszonej przez ramię i
przyśpieszyła kroku. Od dłuższego czasu powinna być w domu. Jej
mama pewnie już się denerwowała.
Po niespełna 20minutach zamknęła za
sobą drzwi niewielkiego mieszkania.
- Jestem! - zawołała, zaglądając na
pokoju matki.
- W końcu! Majka, gdzie Ty byłaś?
- Przepraszam, musiałam się przejść..
- usiadła łóżku obok mamy.
- Masz do mnie żal? - Bożena
spojrzała na nią uważnie.
- Mamo, o czym Ty mówisz?! - spojrzała
na poważnie. - Jaki żal?
- Gdyby nie ja.. gdybyś nie była tu
ze mną, mogłabyś być szczęśliwa. Z Pawłem.
- Mamo przestań! Pawła nie ma, a ja
jestem tutaj z Tobą. Myślisz, że gdybym była tam, mogłabym być
szczęśliwa nie wiedząc gdzie Ty jesteś? Kocham Cię. - Wtuliła
się w ramiona matki, walcząc ze łzami napływającymi do oczu.
- Ja Ciebie też córeczko. Tylko
widzę, że się męczysz.. Tęsknisz prawda?
- ... - przez moment zawahała się.
Nie chciała dodawać matce z martwień, powodować, że czułaby się
winna. - Bardzo.. - przyznała ostatecznie, odwracając twarz.
- Wyjedź gdzieś, a potem po jakimś
czasie wróć do Polski. Może się uda?
- Nie. - Zaprzeczyła od razu. - Nie
mogę ryzykować i nie zostawię Cię tutaj. - Spróbowała się
uśmiechnąć. - A teraz... zapomnijmy, że kiedykolwiek miałyśmy
inne życie. Jutro mam kolokwium, muszę się pouczyć. - Wstała z
kanapy i podążyła do swojego pokoju.
Usiadła na łóżku, biorąc do rąk
notatki. Przez chwilę usiłowała skupić się nad zasadami
marketingu. W końcu jednak dała za wygraną. Odłożyła kartki na
bok, podciągnęła nogi pod brodę, a wzrok utkwiła w oknie. W
oczach iskrzyły jej się delikatnie łzy. Zawsze kiedy była z matką
usiłowała grać, że wszystko jest w porządku, że daje sobie
radę, choć prawda była zupełnie inna. Miała dosyć tego strachu,
ciągłego oglądania się za siebie na ulicy..
Ostatecznie postanowiła wziąć się w
garść. To że miała dosyć wszystkiego i była nieszczęśliwa,
nie oznaczało, że studia też musi zawalić. Chociaż wszystko co
dobre dla niej się skończyło w najmniej oczekiwanym momencie, to
chociaż tą jedną rzecz powinna dociągnąć do końca.
***
Wracała z uczelni, ciągle słysząc w
uszach głos wykładowcy 'Nie zdane. Zapraszam Panią na poprawkę.'.
Szła zupełnie zamyślona, nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Maja... Majka! Majka zaczekaj! -
nagle usłyszała za sobą głos, tak ukochany, że poznałaby go
wszędzie. Po chwili podbiegł do niej Paweł. Chwilę stała bez
jakiejkolwiek reakcji. Nigdy nie spodziewałaby się, że może się
pojawić w Wiedniu. Skąd wiedział? A jak ona teraz miała odejść?
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Przed oczami stanęły jej te
wszystkie najlepsze momenty z ich wspólnego życia. - Maja...
- Idź stąd. Proszę Cię! - odezwała
się w końcu, próbując zapanować nad płaczem.
- Majka porozmawiaj ze mną. - Złapał
ją za rękę. Znalazł ją, w końcu znalazł, a ona znowu chciała
odejść bez słowa.
- Zostaw mnie, zapomnij o mnie. Dla
Twojego bezpieczeństwa... Wróć do Warszawy! - Wyrwała dłoń i po
prostu uciekła, nie zwracając uwagi na łzy który przysłaniały
jej drogę.
Chciał ją gonić, ale po chwili
zniknęła mu w tłumie przechodniów. Nie wiedząc co ma zrobić,
stał przez kilka minut ciągle w tym samym miejscu. Kiedy ją
zobaczył poczuł swego rodzaju ulgę, radość.. Nie wierzył, że
mogła przestać go kochać. Nie ważne już było dla niego to, że
zostawiła go zupełnie bez słowa. Chciał ją tylko odnaleźć i
porozmawiać, spróbować odzyskać. Teraz ciągle kołatały mu się
w głowie trzy słowa wypowiedziane przez nią przed chwilą. 'Dla
Twojego bezpieczeństwa'. Dodatkowo nie potrafił pozbyć się z
przed oczu jej wzroku. Zlęknionego, pełnego rozpaczy... Czyżby na
prawdę coś mogło jej grozić?!
***
Kiedy wpadła do mieszkania, zamknęła
się w pokoju i wtuliła w poduszkę zanosząc płaczem. Paweł, jej
Paweł był tutaj, a ona musiała po raz kolejnym uciec przed nim,
powiedzieć, żeby o niej zapomniał...
- Maja... - po chwili usłyszała głos
matki, pukającej do jej drzwi. - Kochanie, co się stało? -
Uchyliła drzwi i podeszła do łóżka córki. - Maja..
- Paweł.. - podniosła na matkę
zaczerwienione i opuchnięte oczy - Paweł jest w Wiedniu.. Wpadliśmy
na siebie.. A ja.. ja nie mam siły przed nim uciekać, mówić, żeby
mnie zostawił...
- Ciii. - przytuliła ją do siebie
głaszcząc po głowie.
- Mamo, ja go kocham..
- Wiem córeczko. Nie płacz..
Boże posiedziała przy niej dopóki
nie zasnęła zmęczona płaczem.
***
Kiedy obudziła się po kilku
godzinach, długo leżała na plecach, wpatrując się w sufit.
Ciągle czuła na swojej ręce dłoń Pawła, widziała jego twarz..
Nie dawało jej spokoju, że nie może mu nawet niczego wytłumaczyć.
Bała się, że chłopak, którego tak kochała może ją w końcu
znienawidzić za to wszystko co mu robi.
Po jakimś czasie podniosła się na
łóżku i wzięła do ręki telefon. Przeglądając listę kontaktów
zatrzymała się przy wpisie 'mecenas'. Dopiero po dłuższej chwili
nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.
Potrzebowała jakiejś obiektywnej
porady, kogoś kto doskonale znał ich sytuację i znał się na tym.
Drżącym głosem opowiedziała
wszystko mężczyźnie. Odpowiedź była prosta - jedno krótkie
spotkanie, w miejscu które często odwiedzała na co dzień, tak by
uśpić czujność kogoś kto mógłby ją obserwować.
Po chwili wyjęła z szuflady zupełnie
nową kartę do telefonu, którą kupiła kiedyś zupełnie pod
wpływem chwili, kiedy zaczynał się ten koszmar. Sprawnie włożyła
ją do telefonu i wybrała 'utwórz wiadomość'.
Przyjdź jutro o 14 na Plac Mari
Teresy. Na trawie, obok fontanny. Majka.
Przez chwilę wpatrywała się w tekst
wiadomości. W końcu z mocno bijącym sercem wystukała z pamięci
numer i nacisnęła 'wyślij'.
Odłożyła telefon na stolik i
odetchnęła głęboko. Jutro miała zobaczyć się z Pawłem..
Tylko.. co ona miała mu powiedzieć? Prawdę, ale jaką? Tą
skierowaną dla niego, czy wszystko opowiedzieć..
Po kilku minutach Bożena zapukała do
jej pokoju.
- Nie śpisz już? Przygotowałam
kolację...
- To chodźmy. - Wstała, próbując
się uśmiechnąć.
- Jak się czujesz? - pogładziła jej
plecy z troską.
- Mamo, zadzwoniłam do pana Jana..
- Ii? - spojrzała na nią nieco
zaskoczona.
- Powiedział, że możemy się raz
spotkać w miejscu gdzie często jestem.. - odpowiedziała, siadając
przy stole.
- Umówisz się z Pawłem? - Zapytała
stawiając przed dziewczyną kubek gorącej herbaty.
- Napisałam sms'a.. - odpowiedziała
niepewnie. - Boję się.. boję się, że nie starczy mi siły, żeby
na koniec mu powiedzieć, żeby mnie zostawił i odejść... Myślisz,
że dobrze robię?
- Na pewno potem będzie Ci lżej,
prawda? Będziesz wiedzieć, że Paweł zna prawdę i nie powinien
mieć do Ciebie pretensji..
- Wiem.. Przepraszam, chyba nie zjem
niczego. Muszę to sobie jakoś ułożyć.. Położę się. -
Odsunęła od siebie talerzyk z kanapkami i zniknęła w swoim
pokoju.
***
Kolejny dzień od samego rana
niemiłosiernie jej się dłużył. Wszystko zaczęło dziać się
nagle tak szybko.. Najpierw pojawienie się Pawła, później zgoda
na spotkanie. Chodziła po mieszkaniu z kąta w kąt zupełnie nie
wiedząc co ze sobą zrobić. Wczoraj wieczorem prawie wszystko sobie
ułożyła co mu powie, ale teraz kiedy pozostały jej dwie godziny
do wyjścia miała pustkę w głowie.
W końcu jednak sięgnęła po torebkę
i wyszła z mieszkania. Gdy dochodziła do placu miała jeszcze
godzinę czasu. Usiadła na trawie w umówionym miejscu i usiłowała
zebrać myśli, przypomnieć sobie chociaż część z tego co
ułożyła w nocy.
Kiedy dostrzegła w jednej z alejek
znajomą sylwetkę serce biło jej jak szalone.
Znalazł ją bez problemu. Kiedy tylko
znalazł się na tyle blisko, od razu dostrzegł w jej oczach
strach..
- Maja..
- Usiądź.. - Odezwała się
niepewnie. - Masz. - Wcisnęła mu w rękę plik kartek, wyjętych z
torebki. - Udawaj, że znamy się ze studiów.
- Majka o co tu chodzi? - spojrzał na
nią zaskoczony.
- Zaczekaj.. nie mam dużo czasu, a to
nie jest dla mnie proste.. - odwróciła na moment twarz. - Znasz
przeszłość mojej matki prawda? Ludzie, z którymi kiedyś
współpracowała, teraz odezwali się. Nie wiem o co chodzi, ale
szantażują ją.. A my.. co jakiś czas musimy zmieniać mieszkanie.
Kiedy wyjeżdżałam... - spojrzała na niego oczami pełnymi łez -
byłam pewna, że wrócę po kilku dniach. Chciałam po prostu dać
sobie i Tobie trochę czasu. Tylko tutaj okazało się, że nie ma
już powrotu. - Spuściła wzrok, ocierając łzy z policzków. - Nie
mogę ryzykować i ściągać na Ciebie niebezpieczeństwa. Za
bardzo.. za bardzo Cię kocham. - Mówiąc to rozpłakała się
zupełnie.
- Majka.. - chciał ją przytulić, ale
odsunęła się.
- Nie możemy się więcej kontaktować.
Przepraszam Cię za wszystko i proszę wróć teraz do Warszawy i żyj
normalnie.
- Maja, ale o czym Ty mówisz?!
Przecież.. ja Cię nie mogę tutaj zostawić.. Zwariuję myśląc,
że coś Ci tutaj grozi! Nie rozumiesz tego?
- Paweł proszę Cię.. nie utrudniaj
niczego..
- Kocham Cię. Tak długo Cię
szukałem, nie po to, żeby teraz stracić na zawsze.. Rozumiem, że
chcesz to zrobić dla mnie, ale ja tego nie chcę. Słyszysz? -
Spojrzał na nią, ujmując jej dłonie.
- Ty nie wiesz jaki to jest koszmar..
Błagam Cię, zniknij teraz. Pozwól mi się pozbierać i wróć tam,
gdzie jesteś bezpieczny. Proszę. - Cofnęła delikatnie dłonie i
sięgnęła po torebkę leżącą obok. - Mam nadzieję, że kiedyś
mi wybaczysz i zapomnisz. - Wstała i na moment zatrzymała się,
kiedy ich spojrzenia się spotkały. W końcu jednak odeszła.
- Majka! - Nie zwróciła jednak żadnej
uwagi na jego wołanie. Ciągle przyśpieszała tylko kroku, by
znaleźć się jak najdalej.
Chwilę siedział patrząc jak się
oddala. W końcu jednak wstał i zaczął za nią biec.
- Zaczekaj! - złapał ją za rękę i
przytulił z całej siły.
Początkowo chciała znowu uciec,
wyrwać się, ale w końcu wtuliła się w jego ramiona.
- Tęsknię za Tobą.. - wyszeptała i
rozpłakała się na nowo.
- Maja, wrócę tutaj.. nie zostawię
Cię samej..
- Proszę nie.. - odsunęła się od
niego i spojrzała na niego załzawionymi oczami. - Ja teraz odejdę,
a Ty wyjedź. Tak będzie najlepiej.
Tym razem spokojnie stał na środku
alejki, patrząc jak znika wśród turystów. Był jakiś
spokojniejszy wiedząc, że Maja go kocha i to co robiła, robiła
dla niego, ale nie potrafił przejść do porządku dziennego, nad
tym jak teraz wygląda jej życie. Przepełnione strachem i lękiem.
Cholernie bał się o nią i najchętniej zabrałby ją gdzie daleko
stąd, gdzie nikt by ich nie znalazł. Ale doskonale wiedział, że
Majka nigdy by się na to nie zgodziła. W głębi duszy podjął
decyzję. Wróci tutaj, musi wrócić.
***
Gdy dotarła do domu, usiadła w
kuchni, pozwalając łzą swobodnie spływać po policzkach.
- Maja.. - matka natychmiast usiadła
obok niej, ujmując jej dłoń.
- Boję się..
- Czego? Kochanie..
- On... uparł się, że mnie nie
zostawi.. Prosiłam go, ale co jeśli nie odpuści? Nie chcę, żeby
dla mnie ryzykował..
***
Jeszcze tego samego dnia wymeldował
się z hotelu, w którym się zatrzymał i wsiadając do samochodu
ruszył w kierunku Warszawy.
Do swojego mieszkania dotarł w środku
nocy. Kiedy otworzył drzwi, od razu z zaskoczeniem dostrzegł
światło palące się w salonie.
- Kuba? Co Ty robisz o tej porze.
- Mirce znowu coś nawala na stronie,
ale chyba będę musiał się jutro pofatygować do biura. Ale, co..
Ty już wróciłeś? I nic, prawda?
- Poczekaj, wezmę prysznic i
pogadamy..
Po kilkunastu minutach wrócił do
salonu i usiadł przy stole, spoglądając poważnie na kumpla.
- Tylko Ty wiedziałeś, gdzie na
prawdę jadę i musisz o tym zapomnieć. Ja jutro idę do Janka,
potem o ile mnie nie zabije, muszę zamknąć kilka innych spraw,
zajrzeć do Gródka i wyjeżdżam.
- O czym Ty do cholery mówisz?
- O tym, że miałem rację. One nie
mogą wrócić, a mnie szlag trafia jak o tym wszystkim myślę.
- Znalazłeś Majkę? - Zapytał,
jednak przez dłuższą chwilę nie dostał żadnej odpowiedzi. -
Okej, za dużo pytań zadaję. Ale jesteś pewien, że chcesz się w
to wszystko pakować?
- A jak mam ją zostawić samą?
Przecież ją kocham. A ona.. Ona jest taka zagubiona, przerażona..
Dobra idę spać. - Podniósł się i skierował swoje kroki do
swojego pokoju. Kiedy tylko się położył od razu zasnął
zmęczony.
***
Kolejny dzień rozpoczął prawie jak
zawsze od szybkiej kawy. Zaraz potem wyszedł z mieszkania. Po chwili
odjechał spod kamienicy prosto do Oazy.
- Cześć! - podszedł do baru, za
którym stała Sylwia.
- Cześć - musnęła jego policzek. -
A co Ty tu robisz? Masz jeszcze dwa dni urlopu.
- Mam ważną sprawę do Janka. Jest na
górze?
- Jest. - przytaknęła.
- No to teraz trzymaj kciuki, żeby
mnie nie zabił. - posłał jej nerwowy uśmiech.
- Dlaczego? Co Ty wymyśliłeś?
- Potem Ci wyjaśnię. - Uśmiechnął
się do niej i schodami wszedł na górę. - Cześć.
- Paweł?! Ty nie na urlopie?
- Muszę Ci coś powiedzieć.. - usiadł
na jednej z puf przed biurkiem.
- No to mówi.
- Odchodzę.
- Co?! Jak to odchodzisz?!
- Wiem, że powinienem Ci dać więcej
czasu, ale muszę jeszcze tylko załatwić kilka spraw i wyjeżdżam.
Chciałbym pod koniec tygodnia.
- Ale, gdzie wyjeżdżam, co wyjeżdżam!
O czym Ty do cholery mówisz?!
- Janek nie mogę Ci nic więcej
powiedzieć.. Po prostu muszę wyjechać. Może kiedyś wrócę, ale
na razie muszę wszystko tutaj pozamykać, odciąć się od Was. -
Próbował jakoś spokojnie wytłumaczyć, chociaż sam bał się
tego co będzie.
- W coś Ty się Zduński znowu
wpakował?
***
Po jakimś czasie Paweł zszedł na
salę, gdzie czekała go kolejna rozmowa. Z Sylwią. Kiedy tylko
podszedł do baru, dziewczyna od razu spojrzała na niego pytająco.
- Odchodzę. - Powiedział, siadając
na krześle.
- Co takiego?!
- Muszę wyjechać i mam do Ciebie
prośbę. Zapomnij, że znałaś Pawła Zduńskiego i Maję
Chojnacką. Może przesadzam, ale jej wzro... - Przerwał, gdy tylko
zorientował się, że zaraz powie za dużo.
- Paweł, o czym Ty mówisz?! Znalazłeś
Majkę?
- ....
- Mam nie zadawać pytań. -
Odpowiedziała sama sobie, gdy chłopak przez dłuższą chwilę
milczał.
- Chciałbym z Tobą porozmawiać, ale
na prawdę nie mogę.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała.
- Za kilka dni. Muszę jeszcze zajrzeć
do Gródka.. Nie patrz tak na mnie! - spróbował się do niej
uśmiechnąć. - Kiedyś się odezwę. A teraz muszę iść, mam
jeszcze sporo spraw do załatwienia. Chodź.. - Wyciągnął do niej
ręce i mocno przytulił.
- Powodzenia..
- Do zobaczenia.
- Paweł! - zatrzymała go jeszcze gdy
miał już wychodzić. - Powiedz jej.. że zawsze będzie moją
przyjaciółką.
- ... - nie odpowiedział, tylko
uśmiechnął się i wyszedł z Oazy.
Ciężko mu było opuszczać tamto
miejsce. Pracował tam odkąd pamiętał i klub stał się takim jego
drugim domem.
***
Kilka dni później miał już
większość spraw załatwionych. Był również po wizycie u
Piotrka. Brat nie potrafił go zrozumieć i długo próbował
przekonać, żeby zmienił decyzję, nie pchał się w kłopoty.
Paweł jednak uparcie pozostał przy swoim. W końcu chodziło o
Majkę, chociaż nikomu tego nie mógł powiedzieć.
Właśnie siedział w samochodzie,
jadąc do Gródka. Cholernie się denerwował się przed wizytą.
Spodziewał się jak bardzo jego matka, zdenerwuje się słysząc
tylko tak bardzo okrojone informacje. Jednak musiał ją jakoś
uprzedzić, bo sam z własnego doświadczenia wiedział, jak by się
denerwowała gdyby po prostu zniknął.
Zaparkował przed przychodnią i biorąc
głęboki oddech, wbiegł po schodach i nacisnął dzwonek. Po chwili
drzwi się uchyliły i stanęła w nich Marysia.
- Paweł. Wejdź synku.
- Cześć mamo. - Uśmiechnął się do
niej i musnął jej policzek. - Jest Artur? - Zapytał po chwili.
- Jest, a coś się stała? - Spojrzała
na niego badawczo wchodząc do salonu.
- Chce z Wami porozmawiać.. O cześć. - Uścisnął dłoń mężczyzny i usiadł na kanapie.
- Paweł, co się dzieje? - Marysia
spojrzała na niego nerwowo. Od razu intuicyjnie wyczuła, że coś
jest nie tak.
- Muszę Was uprzedzić, że
wyjeżdżam.. - zaczął.
- Dokąd?
- Mamo, zaczekaj. Nie mogę Wam
powiedzieć dokąd. W ogóle niewiele mogę Wam powiedzieć. Po
prostu muszę wyjechać, a w zasadzie chcę. Wszystko już
pozamykałem w Warszawie i jutro wyjeżdżam.
- Paweł, ale co Ty w ogóle mówisz?
Nie wiem, coś Ci grozi?
- Mamo, proszę spokojnie. Nic się
dzieje. To wszystko jest bardzo skomplikowane, ale wszystko będzie
dobrze. - Próbował ją jakoś uspokoić. - Musiałem przyjechać i
Was uprzedzić, żebyście się tak nie denerwowali. Nie dzwońcie
też do mnie, zmienię numer.
- Paweł, ale jak my się mamy nie
denerwować?
- Wiesz co robisz? - zapytał Artur.
- Wiem. Odezwę się kiedyś do Was i
mam nadzieję, kiedyś wrócimy.
- Wrócimy? Paweł..
- Lepiej już pójdę... - Podniósł
się z kanapy. Czuł, że im dłużej zostanie, tym może być
gorzej.
- Już? Zostań..
- Tak będzie lepiej. Kocham Cię mamo.
- Przytulił ją mocno do siebie. - Ucałujcie Basię ode mnie.
Cześć. - Pożegnał się z Arturem i wyszedł.
Po chwili odjechał kierując się w
stronę Warszawy.
***
Cały wieczór spędził na pakowaniu
się. Kiedy już ustawił torby pod ścianą w przedpokoju, usiadł
na kanapie w salonie i ogarnął wzrokiem całe mieszkanie. Ciężko
mu było wyjeżdżać. Zostawiał tutaj część swojego życia i
wiele wspomnień. Nie miał pojęcia co czeka go w Wiedniu, jak
wszystko się potoczy, czy Majka jeszcze jest w tym samym miejscu,
ale wiedział, że nie może inaczej postąpić. Nie może zostawić
ukochanej osoby, kiedy ona go najbardziej potrzebuje. Nie mógł też
sobie pozwolić, żeby ją stracić, bo jeśli teraz nie wyjedzie
drugi raz może już nie znaleźć z nią kontaktu.
***
Ta noc trwała dla niego wyjątkowo
długo. Kiedy tylko za oknem zaczęło świtać, zwlekł się z
łóżka, został na stole swój komplet kluczy dla Kuby i zabierając
rzeczy zszedł na dół do samochodu. Po kilku minutach odjechał
spod kamienicy, wprost w nieznane.
***
Droga minęła mu bez większych
trudności. Kilka kilometrów przed Wiedniem zatrzymał się i
sięgnął po komórkę. Przez chwilę zastanawiał się, aż w końcu
wystukał z pamięci numer przyłożył telefon do ucha.
- No odbierz.. - wyszeptał, słysząc
po raz kolejny sygnał w słuchawce.
***
Właśnie zabierała się za obiad,
kiedy rozdzwoniła się jej komórka. Na wyświetlaczu migał
nieznany numer. Przez chwilę zastanawiała się trzymając ją w
dłoni, aż w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham.
- Maja, proszę posłuchaj mnie.
- Paweł?! - w ogóle nie spodziewała
się go usłyszeć po drugiej stronie. - Po co dzwonisz?
- Możesz przyjść za półtorej
godziny tam gdzie ostatnio.
- Jesteś tutaj? - zapytała
zaskoczona. - Nie możemy..
- Proszę. Możesz? - Nie odpuszczał.
- ... - przez moment zawahała się. -
Mogę.. - odpowiedziała w końcu powoli.
Kiedy rozłączyła się, podeszła do
okna, opierając się dłońmi o parapet. Co on wyprawiał? Gdzieś w
środku czuła, że nie odpuści, a może nawet trochę tego chciała,
ale z drugiej strony po ostatniej rozmowie miała nadzieję, że to
było ich ostatnie spotkanie, że zniknie z jej życia, a ona w końcu
stanie na nogi i da sobie radę.
Po chwili zajrzała do pokoju matki,
która miała tego dnia wolne. Niepewnie usiadła na łóżku i po
chwili podniosła na nią wzrok.
- Muszę wyjść za niedługo..
- Dokąd? Wiesz, że nie powinnaś dużo
chodzić po mieście.
- Wiem.. - urwała na moment. - Paweł
dzwonił.
- Majka..
- Wiem! Myślałam, że tym spotkaniem
w zeszłym tygodniu zakończymy wszystko, ale.. on mnie w ogóle nie
słucha, jak bym mówiła do ściany. - Zaczęła nerwowo chodzić po
pokoju.
- Ale pójdziesz się z nim spotkać.
- A co mam zrobić? W ogóle.. co teraz
będzie? - usiadła ponownie obok matki.
***
Niepewnie rozglądając się wokół w
poszukiwaniu Pawła, szła jedną z alejek. Po chwili dostrzegła go
siedzącego na trawie, niedaleko fontanny.
- Co Ty wyprawiasz? - Podeszła do
niego.
- Majka.. - wstał i chciał chwycić
jej dłoń, ale się odsunęła.
- Nie rozumiesz, że nie możesz tu
przyjeżdżać? W ogóle nie powinniśmy się widzieć. - Odwróciła
na moment twarz, bo czuła, że za chwilę w jej oczach pojawią się
łzy.
- Maja, ale się już stąd nigdzie nie
wybieram..
- Co?!
- Nie mogę Cię tutaj zostawić.
Zostaję.
- Ale nie możesz! - Spojrzała mu
prosto w oczy, załzawionym wzrokiem. - Nie wiesz w ogóle w co się
pchasz. A co z Twoim życiem w Warszawie, co z Twoją mamą,
Piotrkiem.. Paweł nie możesz im tego robić, nie możesz z mojego
powodu ich wszystkich zostawić..
- Usiądź.. - ujął jej dłoń i sam
usiadł na trawie - i pozwól mi coś powiedzieć. Kocham Cię i nie
mogę odpuścić. Czy gdybym ja wyjechał, zniknął.. Ty mogłabyś
zupełnie odpuścić i zapomnieć?
- Nie.. - odpowiedziała od razu,
ocierając łzę z policzka.
- Widzisz.. Pozamykałem wszystkie
sprawy w Warszawie, uprzedziłem Piotrka i mamę.. Kochanie, podjąłem
decyzję i zostaję tutaj.
- Paweł... - wtuliła się z całej
siły w jego ramiona - Kocham Cię, kocham... - głos jej się
załamał. - Przepraszam.. - wyszeptała. - Wiem, że źle zrobiłam..
Przepraszam.
- Ciii, nie ważne. - Musnął ustami
jej włosy. - To raczej ja Cię powinienem przeprosić..
- Daj spokój..
- To co? - Odsunął ją lekko od
siebie. - Zabierzesz mnie gdzieś, czy będziemy tutaj tak siedzieć?
- Uśmiechnął się.
- Tylko.. ja zawsze będę mieć
wyrzuty sumienia, że dla mnie..
- Maja, kocham Cię! I tutaj znajdę
swoje szczęście, bo Ty tutaj jesteś. - Uśmiechnął się do niej,
patrząc jej w oczy. Musnął delikatnie jej usta, i biorąc za rękę
wstał. - To dokąd idziemy?
***
Zaparkował pod blokiem, w którym
wynajmowały mieszkanie. Zabrał swoje rzeczy z bagażnika i
prowadzony przez Majkę wszedł na odpowiedni piętro. Dziewczyna na
moment zatrzymała się przed drzwiami.
- Nie wiem, co mama powie, a mecenas..
Miałyśmy zerwać kontakt ze wszystkimi, a Ty przyjechałeś..
- Przyjechałem i zerwałem wszelkie
kontakty. Chodźmy.
Otworzyła drzwi i powoli weszła do
przedpokoju.
- Jesteś już? - Po chwili ze swojego
pokoju wyszła Bożena. - Paweł? - przystanęła zdziwiona.
- Dzień dobry. - Uśmiechnął się.
- Maja, ale Wy wiecie, że nie..
- Mamo.. - przerwała jej.
- Zostaję tutaj i nie wracam już do
Warszawy.
- Jak to? - Chojnacka spojrzała na
niego poważnie.
Razem jakoś wytłumaczyli wszystko
mamie Majki. Majka chociaż miała pewne wątpliwości, co do
słuszności tej decyzji, popierała Pawła.
***
Siedzieli na łóżku, w swoim pokoju.
Paweł obejmował Maję.
- Nie wierzę w to.. - odezwała się
po dłuższej chwili ciszy. - Nigdy nie marzyłam nawet, że mogę
Cię tutaj mieć.
- Teraz już nigdy się nie
rozstaniemy. I kiedyś wrócimy do domu. Zobaczysz. - Musnął ustami
jej włosy.
- Po jakimś czasie, już w ogóle
przestałam w to wierzyć. - westchnęła. - Paweł.. a czy Ty.. Ty
nie masz do mnie żalu?
- A jakie to ma teraz znaczenie?
- Powiedz. - Usiadła po turecku na
przeciwko niego.
- Na początku kiedy wyjechałaś
niczego nie rozumiałem i tak, byłem zły.. ale potem kiedy Kuba was
szukał i miał ciągle nowe informacje, już tylko się o Ciebie
bałem. Widziałem, że coś jest nie tak. Ale teraz o tym zapomnimy,
co? Chodź do mnie. - Ponownie zamknął ją w swoich ramionach. -
Sylwia, prosiła, żeby Ci powiedzieć, że zawsze będziesz jej
przyjaciółką. - Odezwał się po chwili. - Domyśliła się, że
chodzi o Ciebie.
- Sylwia.. tak strasznie mi jej
brakuje.. - wtuliła się mocniej w jego tors.
***
Mijały dni, tygodnie, miesiące.
Znów mogli żyć razem. Kochali się i
najważniejsze było to, że się odzyskali. Kilka razy zmienili
mieszkanie. Paweł znalazł w Wiedniu pracę, a Maja dzielnie
studiowała. Kiedy przez dłuższy jej matka nie dostawała żadnych
telefonów, ani listów zupełnie zapominała dlaczego tam jest.
Tego dnia dziewczynę czekał bardzo
ciężki egzamin, którego strasznie się bała. Paweł miał akurat
wolne, więc poszedł z nią na uczelnię. Siedział na ławce na
przeciwko budynku i czekał na ukochaną. W pewnym momencie zobaczył
ją wybiegającą z uczelni.
- Zdałam! - krzyknęła biegnąć w
jego stronę i rzuciła mu się na szyję.
- Widzisz! - Uśmiechnął się ciepło
i zatopił na moment w jej ustach. - To co, trzeba to uczcić?
- Paweł, ale.. - spojrzała na niego
niepewnie.
- Ech, wiem. Powinniśmy wrócić do
domu. Ale chodź, przejdziemy się chociaż.. - chwycił jej dłoń i
pociągnął za sobą.
- Paweł, a w zasadzie, dlaczego nie
chcesz ze mną studiować?
- Oj, kotek. Wziąłem dziekankę i jak
wrócimy do Polski, to wszystko nadrobię.
- Jak chcesz.. - wzruszyła ramionami.
- Ale.. byśmy się mogli razem uczyć.. - spojrzała na niego z
uśmiechem.
- Przypomnieć Ci jak zawsze się przy
tym na mnie denerwowałaś? - roześmiał się.
- Oj tam. Bo Ty zawsze wymyślałeś
sobie ciekawsze rzeczy.. - nie dokończyła, bo zamknął jej usta
pocałunkiem.
Wchodzili do kamienicy ciągle śmiejąc
się i przekomarzając. To że mieli siebie pomagało im się jakoś
oderwać od tego koszmaru w jakim żyli.
Kiedy znaleźli się na odpowiednim
piętrze Majka zatrzymała się gwałtownie.
- Paweł..
Pod ich drzwiami czekał na nich
mecenas i policjant.
- Maju spokojnie. Nic się nie stało.
- Pan Jan od razu dostrzegł wyraz jej twarzy. - Wejdźmy do środka.
Drżącą dłonią otworzyła drzwi i
wprowadziła mężczyzn do kuchni. Usiedli przy stole, a Majka na
kolanach Pawła.
- Mój kolega.. - zaczął mecenas,
wskazując głową na funkcjonariusza - pracuje w policji. Dzisiaj
był pod Wiedniem wypadek samochodowy i od razu do mnie zadzwonił,
bo sprawca wydał mu się jakiś znajomy. Jest to najważniejszy
człowiek spośród ludzi, którzy Wam grożą.
- Jak to? - patrzyła na niego z
zupełnym niedowierzaniem.
- To znaczy, że..
- Nie. - Przerwał Pawłowi. - Nie
możecie jeszcze wrócić. Na wolności są jeszcze pozostali. Trzeba
czekać aż ich szef zacznie sypać. Tutaj przeprowadziliście się
niedawno, więc możecie zostać, ale musicie teraz bardzo uważać.
Najlepiej w ogóle nie wychodźcie z mieszkania.
- Ale przecież mówił pan..
- Trzeba czekać, bo nie wiadomo jak
reszta zareaguje na wiadomość o aresztowaniu. Twoja mama jest w
pracy? - spojrzał na Majkę.
- Ta.. tak.
- Pojadę po nią lepiej. A Wy
uważajcie na siebie. Do widzenia.
- Do widzenia. - Paweł odprowadził
ich do drzwi i zamknął za nimi. - Heej.. - kucnął przed
dziewczyną gdy wrócił do kuchni - spokojnie. Ich jakiś tam mózg
wpadł przez przypadek i teraz już tylko będzie lepiej. - Objął
swoimi dłońmi jej dłonie.
- Przecież sam słyszałeś. Nie
wiadomo co teraz będzie.
- Kochanie, jestem przekonany, że
szybko ich wszystkich złapią. Zobaczysz.
- Myślisz?
- Mhm. - Uśmiechnął się do niej
ciepło.
- Tylko gdzie ta mama... - obejrzała
się stronę okna.
- Zaraz będzie. - Wstał i musnął
jej głowę.
Tak jak powiedział Paweł, mecenas po
kilkunastu minutach odwiózł Chojnacką do domu po drodze wszystko
jej wyjaśniając. Kiedy wszyscy byli już w mieszkaniu Maja trochę
się uspokoiła. W końcu to co powtarzał Paweł było całkiem
logiczne. Skoro złapali szefa, to zatrzymanie pozostałych powinno
być tylko kwestią czasu.
***
Kolejne dni były prawie zupełnie
identyczne. Prawie w ogóle nie wychodzili z domu, a każdy dźwięk
telefonu powodował, że w oczach Mai znowu pojawiał się dawny
strach.
- Mam już tego dosyć. Nudzi mi się.
- Usiadła na łóżku, spoglądając na Pawła.
- Nudzi Ci się? - Spojrzał na nią,
unosząc brwi, i przyciągnął delikatnie do siebie. - Pomyślmy co
z tym możemy zrobić.. - zaczął delikatnie całował jej szyję.
- Paweł.. Nie teraz, mama.. - odsunęła
się delikatnie.
- Ale chodź do mnie. - Zamknął ją w
swoich ramionach. - Mecenas się nie odzywał?
- Nie. Tamci ludzie też od prawie
dwóch tygodni nie dzwonią do mamy.. Kotek.. - zaczęła po chwili
niepewnie.
- Tak?
- Bo nie rozmawialiśmy o tym od
Twojego przyjazdu, ale nie żałujesz? Nie tęsknisz za rodziną?
- Oczywiście, że tęsknię, ale teraz
mam swoją rodzinę. Mam Ciebie. Jak w ogóle możesz pytać, czy
żałuję?
- Kocham Cię..
- Ja Ciebie też.
Po chwili kiedy podniósł głowę i
spojrzał na twarz Majki, dziewczyna spała, wtulona w jego klatę
piersiową.
Po kilku minutach rozległo się
pukanie do ich pokoju.
- Zrobiłam kawę, przyjdziecie?
- Maja zasnęła. - Uśmiechnął się,
spoglądając na nią. - Ale ja zaraz przyjdę.
Po chwili przełożył ją delikatnie
na poduszkę i całując ją w czoło wyszedł z pokoju.
***
Minęło znów kilka dni, a mecenas
ciągle milczał.
Maja siedziała na parapecie, wpatrzona
w szybę. Źle czuła się zamknięta w czterech ścianach. Należała
do tej grupy osób, które ciągle musiały coś robić.
Paweł wszedł do pokoju biorąc do rąk
laptopa.
- Zobacz jaka ładna pogoda. - Odezwała
się, nie odrywając wzroku od okna. - Najchętniej położyłabym
się teraz na trawie i poopalała się, albo poszła na spacer.
Cokolwiek.
- Oj, kotek.. - podszedł do niej. -
Męczysz się, oj męczysz. Wiesz co? Jak wrócimy do Polski, to
zabiorę do Grabiny na tydzień. Odpoczniemy sobie..
- Oj tak.. - przytuliła się do niego.
- Tylko.. - zawahała się na moment - jak wszyscy zareagują na mój
powrót?
- Ucieszą się. Na pewno. Przecież
wszyscy Cię lubią.
- Ale w końcu tak zniknęłam..
- Przestań. Zrozumieją. - Posłał
jej ciepły uśmiech i mocniej przytulił.
- Maja, Paweł! - z sąsiedniego pokoju
dobiegł ich głos matki dziewczyny. - Chodźcie, zaraz pan Jan
przyjdzie!
- Chodź! - natychmiast zeskoczyła z
parapety i chwyciła dłoń chłopaka.
***
Wszyscy wpatrywali się w mecenasa,
który od krótkiej chwili siedział przy kuchennym stole.
- Możecie się pakować. - Odezwał
się w końcu.
Początkowo nikt nie zareagował.
- Mają wszystkich.
- Boże, na prawdę? - Bożena nie
mogła uwierzyć, że to wszystko się kończy.
- Na prawdę.
- Paweł słyszysz?! - Majka,
przytuliła się do niego z całej siły. W oczach pojawiły jej się
łzy radości. - Możemy wrócić!
- A nie mówiłem Ci? - Objął ją i
musnął jej wargi. - Wracamy do domu. - W końcu mógł odetchnąć.
Już nic im nie groziło, Maja była bezpieczna i mogli wrócić do
Polski, do domu.
- W takim razie do zobaczenia w Polsce.
- Mecenas wstał i pożegnał się ze wszystkimi.
- Mamuś.. - Maja wtuliła się w
ramiona matki. - Wracamy!
Paweł wycofał się z kuchni
zastawiając je same. Po kilku minutach Maja weszła do ich pokoju.
- Możemy wracać! - Usiadła na jego
kolanach, obejmując go. W jej oczach ciągle malowała się ogromna
radość. - Chodź! - pociągnęła go za rękę w stronę szafy i
wyjęła z niej torbę.
- Kiedy Twoja mama chce jechać?
- Nie wiem. Ale jedźmy choćby zaraz.
- ... - Roześmiał się, patrząc na
nią. Była tak strasznie szczęśliwa.. - Zaczekaj, spokojnie.
Wdech-wydech. - Odezwał się, śmiejąc się.
- Oj, Paweł.. - odpowiedziała mu
również śmiechem. Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go w
usta. - Chodź, pakujemy się. - Odwróciła się, od razu sięgając
do szafy.
- To Ty to jeszcze dopakuj, a ja pójdę
pomóc mamie. - Rozejrzała się po pokoju. - Nie zapomnij o tym. -
Wskazała mu karton pod biurkiem.
- Pamiętam kochanie. - Uśmiechnął
się do niej, podchodząc i obejmując w pasie. - Ale teraz należy
mi się chwila odpoczynku. - Musnął jej usta.
- Jesteś pewien?
- Mhm. - ponownie ją pocałował na
dłużej zatapiając się w jej ustach.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Musnął jeszcze
raz jej usta i w końcu puścił.
***
Postanowili wracać jeszcze tego dnia.
Zmieniając mieszkania nigdy nie rozpakowywali się do końca, więc
pakowanie poszło im dosyć sprawnie.
Po południu Maja zajrzała na
uczelnię, by zabrać stamtąd dokumenty, a Paweł i Bożena
zadzwonili do swoich pracodawców.
Około 16 byli gotowi do wyjazdu. Paweł
zniósł wszystkie bagaże do samochodu i odszedł jeszcze kawałek,
wyciągając komórkę z kieszeni. Z pamięci wystukał numer Kuby i
przełożył telefon do ucha. Ku ogromnemu zdziwieniu chłopaka
uprzedził go, że dzisiaj wracają. Miał też do niego ogromną
prośbę.
***
Droga minęła im bez większych
problemów. Do Warszawy dotarli około 21:30. Najpierw odwieźli
Chojnacką do domu. Maja początkowo chciała tam zostać, ale w
końcu matka przekonała ją, żeby wracała z Pawłem do mieszkania,
a ona przecież da sobie radę.
***
Kiedy zatrzymali się przed
odpowiednimi drzwiami, w oczach Majki zaiskrzyły się delikatnie
łzy. Tak dawno tu nie była, a tak piękne wspomnienia wiązały się
z tym miejscem. Paweł nacisnął dzwonek i po chwili w drzwiach
pojawił się Ziober.
- Cześć Stary! Majeczka! - przywitał
się z Pawłem i przytulił Maję. - Chodźcie, mnie już nie ma. -
Wziął kurtkę i ulotnił się z mieszkania.
- Zaczekaj na moment. - Zduński
uśmiechnął się do ukochanej, zamykając drzwi i zajrzał do
salonu. Po chwili wrócił do przedpokoju i biorąc ją za rękę,
poprowadził za sobą.
- Paweł.. - zatrzymała się w progu
zaskoczona. Stół był nakryty do kolacji, a pokój oświetlał
tylko blask kilku świeczek.
- Witaj w domu kochanie. - Uśmiechnął
się i musnął jej policzek.
Podeszła za nim do stoły i usiadła
na jednym z krzeseł. Paweł na moment zniknął w kuchni. Wracając
niósł bukiet czerwonych róż.
- Kotek..
- Majuś zaczekaj.. Wiem, że.. nosisz
pierścionek - ujął jej dłoń - ale powinienem zapytać jeszcze
raz. - Uklęknął przed nią biorąc głęboki oddech. - Zostaniesz
moją żoną? - Chociaż pytał o to już drugi raz, denerwował się
tak samo jak za pierwszym, a może i nawet bardziej.
- Paweł... - odezwała się dopiero po
chwili drżącym głosem, a po policzkach zaczęły spływać jej
łzy. - Tak, oczywiście, że tak! - Uklęknęła obok niego i
wtuliła się w jego ramiona. - Kocham Cię i.. - chciała powiedzieć
coś jeszcze, ale głos jej się załamał.
- Ja Ciebie też. Ale nie płacz.. -
ujął w dłonie jej twarz i opuszkami palców starł z niej łzy. -
Nie płacz.. - delikatne musnął jej usta. Oddała pocałunek
obejmując go za szyję. Po chwili wziął ją na ręce, nie
przestając całować i zaniósł prosto do sypialni.